Sobowtór?

                                        TO  JA  MAM  SOBOWTÓRA?             Kiedy jako studentka byłam po raz pierwszy za granicą, zdarzył mi się zabawny incydent. Po kilku tygodniach nieudanych wakacji spędzonych na południu Francji u polskiej rodziny emigrantów, wracałam do Warszawy przez Paryż z tygodniowym postojem. Zamieszkałam w domu sióstr nazaretanek na rue Vaugirard, gdzie pokój dzieliłam… Czytaj dalej Sobowtór?

Okruchy historii

Jeszcze o Chartres             Wspominałam tu niedawno swoje zachwyty nad francuskim gotykiem i urodą  katedry w Chartres. Kilka lat temu jeden z jej witraży zainspirował mnie do uważnego przyjrzenia się scenom biblijnym w malarstwie. Jest to witraż ufundowany przez cech szewców, a przedstawia Boga Ojca w momencie, gdy tchnie duszę w człowieka. Zaintrygowało mnie, że… Czytaj dalej Okruchy historii

Odwaga prawdy

Powiedzieć prawdę tak jak się ją widzi, wymaga wiele odwagi, jeśli jest się związanym z jakąś instytucją. Sprzeciwić się własnej instytucji wymaga jeszcze więcej odwagi. To właśnie zrobił Jezus. Kiedy Chruszczow wygłosił swoją słynną krytykę stalinizmu, ktoś ze słuchaczy zapytał: – A gdzie wy byliście, tow. Chruszczow, kiedy mordowano tych niewinnych ludzi? Chruszczow spytał: –… Czytaj dalej Odwaga prawdy

Adopcja w stylu neapolitańskim, cz. 4

                                   Cz. 4 Włoch naturalnie takich papierów nie miał, bo przecież on sobie i bez tego poradzi. Kiedy celnik mu wyjaśnił całą procedurę, że musi złożyć podanie o zgodę na wywóz do Ministerstwa Kultury, dołączyć do podania fotografię zabytku, zarejestrować te przedmioty w specjalnej placówce Muzeum Narodowego, a wszystko to trwa – jeśli dobrze pójdzie… Czytaj dalej Adopcja w stylu neapolitańskim, cz. 4

Adopcja w stylu neapolitańskim

    Cz. 3 Pomału rozmowa się rozkręcała. Marysia się ośmieliła, zsunęła się z kolan kierowniczki, podeszła najpierw do mnie, potem do Rosiny i wreszcie stanęła przed Fernandem. Miał na sobie elegancki wełniany sweter, cały rozpięty, bo było ciepło. Marysia chwyciła paluszkami delikatnie za górny guzik i zaczęła zapinać sweter. Wszyscy milczeliśmy. Kiedy była przy trzecim… Czytaj dalej Adopcja w stylu neapolitańskim

Adopcja w stylu neapolitańskim, cz. 2

 Na początek trzeba było przetłumaczyć masę dokumentów. Okazało się, że Fernando już dzwonił do tłumacza przysięgłego, poleconego mu przez konsula i umówił się z nim na godzinę dwunastą. Pojechaliśmy. Teraz już słuchał uważnie, kiedy mu przypominałam, gdzie należy skręcić w drodze powrotnej. Do tłumacza zajechał z całą skrzynką dobrego wina – skąd ją wziął, pozostało… Czytaj dalej Adopcja w stylu neapolitańskim, cz. 2

Adopcja po neapolitańsku

Część 1                                     Adopcja  w  stylu  neapolitańskim                                                            Cz. 1             Działo się w roku 1990, w czerwcu, już po sesji egzaminacyjnej na uczelni, więc byłam wolna i mogłam spełnić prośbę ojca Piekarskiego z Rzymu, żeby dopomóc włoskiemu małżeństwu w załatwieniu adopcji. Rozpoznałam ich oboje na Okęciu z łatwością. Fernanda, nawet gdyby mi nie… Czytaj dalej Adopcja po neapolitańsku

Moja litościwa Mama

Któregoś dnia, gdy wracałam z pracy i weszłam na klatkę schodową, zobaczyłam przed windą rozrzucone jakieś ubrania. Kiedy się im przyjrzałam bliżej, zamarło mi serce – to były ubrania mojej Mamy! Spódnica w brązową kratę, w której jeszcze wczoraj chodziła, bluzki, ulubiony niebieski sweterek … – Boże święty, co tu się stało? Weszłam do windy… Czytaj dalej Moja litościwa Mama

O małej Zosi

 Kiedyś koleżanka opowiedziała mi zabawną historyjkę à propos wychowywania dzieci. Otóż jej córeczka, Zosia, miała niecałe cztery latka, kiedy pokazała, co potrafi. Któregoś dnia bawiła się w swoim pokoiku, a mama szykowała coś w kuchni. Zawołała Zosię. Cisza. – Zosiu, przyjdź do mnie, proszę. Cisza. Zawołała raz jeszcze – cisza. Wreszcie: – Zosiu, co to… Czytaj dalej O małej Zosi

O chłopcu, którego…

     O chłopcu, którego na wycieczce trzeba było przywiązywać do drzewa             Na imię ma Jędrek. Ma, bo żyje i sam jest już ojcem. Kiedy pijana matka biła go i wyrzucała za drzwi, nieraz sypiał na wycieraczce. Dobrze to pamięta, choć  miał niecałe trzy latka, gdy trafił do Domu Dziecka. A gdy zdarzyło się, że… Czytaj dalej O chłopcu, którego…