Część czwarta perypetii pewnej „Madonny”

Dwa śledztwa i sensacja: oto ujawnia się …fałszerz

Skoro nie udało się na Wschodzie, po kilku latach powrócono do Zachodu.  W 1981 r. Galeria Sztuki w Bonn zaoferowała „Madonnę” Niemieckiej Konferencji Biskupów. Teraz już za 15 milionów. Biskupi mieli twardy orzech do zgryzienia: Watykan zachęcał do odkupywania zrabowanych dzieł sztuki sakralnej, jeżeli inaczej go nie można odzyskać. Gdyby odkupili Cranacha, byli gotowi oddać go arcybiskupowi Wrocławia, jako gest pojednania z polskim Kościołem i w ramach wdzięczności za słynne orędzie polskich biskupów z 1965 roku.

Powiadomili zatem polskich biskupów o pojawieniu się obrazu i jednocześnie zlecili znanemu prawnikowi, doktorowi Bernardowi Servatiusowi, ustalenie stanu prawnego dzieła. Doktor Servatius ustalił, że obecni posiadacze obrazu nie mają do niego żadnych praw. Biskupi niemieccy zatem uznali obraz za własność katedry wrocławskiej i o żadnym zakupie nie mogło być mowy. Prokuratura w Monachium wszczęła śledztwo, a doktor Servatius otrzymał od wrocławskiego arcybiskupa pełnomocnictwo procesowe i wystąpił przeciwko posiadaczom obrazu, oskarżając ich o paserstwo.

Tymczasem był w RFN jeszcze jeden człowiek, który również podjął śledztwo w sprawie zaginionego Cranacha. Był to mieszkaniec Berlina Zachodniego, malarz, Georg Kupke, bliski znajomy z dawnych lat księdza Zimmera.

Był już rok 1984 i 58-letni malarz właśnie pomału wracał do zdrowia po wylewie. Dręczył go dziwny niepokój o losy „Madonny pod jodłami”. Tylko on jeden wiedział, jak wiele go z tym obrazem łączy. O śledztwie toczącym się w Monachium nic nie wiedział, prowadził własne.

Na początek spróbował odnowić urwany kontakt z księdzem Zimmerem, u którego po wojnie widział Cranacha na ścianie sypialni. Kiedy jednak udało mu się zdobyć adres księdza, dowiedział się, że on już nie żyje. Tym bardziej przeraził się, że obraz mógł trafić w niepowołane ręce. Wiosną 1985 roku zwrócił się o pomoc do znanego dziennikarza i pisarza, Petera Hahlbrocka. Ten podjął dochodzenie w sprawie zmarłego księdza i udało mu się zebrać ciekawe materiały dotyczące jego losów.

 Dowiedział się, że w grudniu 1946 r. ksiądz Zimmer został przesiedlony z Wrocławia do miejscowości Bernau pod Berlinem, na terenie radzieckiej strefy okupacyjnej. Akurat o tym malarz Kupke wiedział, bo to właśnie w Bernau widział w mieszkaniu przyjaciela obraz Cranacha. Natomiast nie znał jego późniejszych losów. Nie wiedział, że księdzu udało się wymknąć z NRD, że zamieszkał w Monachium, potem zmieniał kilka razy miejsca pobytu, aż wreszcie osiadł w Traunstein, w pobliżu Monachium. Pracował tam jako katecheta w państwowym gimnazjum, lecz żył jak książę. Był bogaty i realizował swoje pasje kolekcjonera sztuki egipskiej. W lipcu 1979 roku znaleziono go w mieszkaniu martwego. Obraz „Madonny” zniknął. Zniknął też testament. Georg Kupke był zawiedziony, trop mu się urwał.

Dziennikarz Hahlbrock zawiadomił o sprawie monachijską policję. Malarza jako świadka w sprawie odwiedzili funkcjonariusze prokuratury i wreszcie, po blisko 40 latach, poznano prawdę o fałszerstwie arcydzieła Cranacha. Georg Kupke podjął długą opowieść.

  Okazało się, dlaczego malarz był aż tak zaniepokojony losami oryginału –  bo to właśnie on, do spółki z księdzem Zimmerem, spreparowali falsyfikat.  Wreszcie policja trafiła na fałszerza.

                                                           c.d.n.