(Ze zbioru Ady Edelman)
Opowieść mamy o Agatce
Moja Agatka boi się małych, ciasnych pomieszczeń. Pomyśleliśmy, że to klaustrofobia, coś, co przecież przytrafia się wielu osobom.[…] Pojechaliśmy w odwiedziny do krewnych męża. Oni mają ogromny sad. Dla ułatwienia sobie życia postawili w sadzie drugą niewielką szopę na narzędzia.
Syn gospodarzy chciał zrobić kawał i zamknął tam Agatkę. Niestety dopiero po dłuższym czasie zauważyliśmy do czego doszło. Dziecko było roztrzęsione i długo musieliśmy je uspokajać. Wtedy właśnie Agata powiedziała, że boi się małych pomieszczeń, ponieważ była w takim schowana, kiedy podpalono pewien dom.
Ludzie, którzy to zrobili, krzyczeli: – Verfluchte Juden!
Opowiadała jak dym ją szczypał w oczy, a później dusił. Nie mogła uciekać, bo pomieszczenie było czymś zastawione. Domniemaliśmy, że ktoś je w ten sposób zakamuflował.
Kiedy córka skończyła opowiadać i spokojnie usnęła, ja i mąż nie mogliśmy sobie znaleźć miejsca. Pojawiły się pytania, co robić? Pójść z dzieckiem do psychologa? Nie, bo będą ją maglować na wszystkie sposoby, a przecież poza tym incydentem zachowuje się jak inne dzieci. Staraliśmy się zbadać sprawę. Może oglądała jakiś straszny film? […]
Agatka wracała do złych wspomnień kilka razy, opowiadała o Holokauście. Wszystko ustało, można powiedzieć tak nagle, jak się pojawiło, ale my wiemy, że to gdzieś tam w niej siedzi, jako ciężka trauma.