Być księżniczką…
Chyba każda mała dziewczynka zazdrości szczęścia królewnom i rośnie w przekonaniu, że cudownie byłoby być na ich miejscu. Tylko że małe dziewczynki znają księżniczki jedynie z bajek; historia pisze im całkiem inne scenariusze.
Królewna, księżniczka, wybranka losu, pozazdrościć… Tak? To posłuchajcie w wielkim skrócie dziejów matki naszej królowej Bony – Izabelli Aragońskiej; nie dość, że królewskiej córki, to w dodatku podobno damy wyjątkowo urodziwej. Piszą, że portretował ją sam Leonardo da Vinci, co jest o tyle prawdopodobne, że oboje w tym samym czasie przebywali na zamku Sforzów w Mediolanie. Jest też wiele obrazów ucznia Leonarda, Boltraffia, przedstawiających Madonnę z Dzieciątkiem i możliwe, że któraś z Madonn ma rysy Izabelli, ale która – nie udało mi się dociec.
Otóż ta „wybranka losu” urodziła się w 1480 roku i z pewnością trafiła do kosztownej kołyski, zdobionej złotem i masą perłową, a przewijano ją w najdelikatniejsze pieluszki haftowane jedwabnymi nićmi, i obsługiwał rój służebnych. Ale już w tej pięknej kolebce zbierały się nad główką dziewczynki chmury, gdy rodzicielka, Hipolita z rodu Sforzów, snuła plany matrymonialne.
Izabella, córka Alfonsa I króla Neapolu, i wspomnianej Hipolity, od małego była przeznaczona na małżonkę najbliższego kuzyna: syna matczynego brata, Giana Galeazzo Sforza. I stało się: ich ślub odbył się w katedrze mediolańskiej w lutym 1498 roku. Panna młoda miała 19 lat, pan młody był o rok starszy.
Jak się po ślubie okazało, Izabellę wydano za człowieka bez charakteru, hulakę, lenia, syfilityka, (oczywiście zaraził Izabellę), bardziej od żony kochającego chłopców. Ten człowiek był całkowicie poddany despotycznemu stryjowi, Ludovico Moro, który za niego, jako regent, sprawował rządy księstwem Mediolanu. Stryj przejął też kuratelę nad pierworodnym synem bratanka, Francesco, prawym następcą książęcego tronu, a więc groźnym konkurentem. Słowem – odebrał Izabelli syna.
Bezwolny i schorowany Gian Galeazzo młodo zmarł w 1494 r. Księżna wdowa skonfliktowana z wujem regentem, a podobno też i z jego kochanką, Cecylią Gallerani, (znaną nam jak „Dama z łasiczką”), opuściła zamek mediolański z dwiema córkami, Hipolitą i Boną, i przytuliła się do swego przyrodniego brata, Alfonsa, i jego żony, Lukrecji Borgii, mieszkających w Rzymie, na Watykanie papieża-teścia, Aleksandra VI Borgii.
Tylko że ta cicha przystań wkrótce zamieniła się w miejsce zbrodni: Cezar, brat Lukrecji, nasłał na szwagra mordercę – dusiciela, bo nie odpowiadały mu jego sympatie polityczne. Izabella powróciła wtedy do rodzinnego Neapolu. W roku najazdu armii Franciszka I na Mediolan, (1501) schroniła się w Castello Aragonese na Ischii, gdzie przeżyła inny dramat – zmarła jej starsza córka, ośmioletnia Hipolita.
Teraz księżna została tylko z młodszą od zmarłej o rok, Boną. Dowiedziała się, że jej syna Francuzi wywieźli z Mediolanu jako zakładnika i umieścili we francuskim klasztorze. Marzący o pełni władzy wuj Ludovico, trafił wprawdzie do francuskiego lochu i tam zakończył swoje życie, ale księstwo Mediolanu na długo znalazło się pod okupacją francuską.
Jak tylko Izabella otrzymała od króla Fryderyka Aragońskiego, swego stryja, księstwo Bari (i Rossano), skończyła się tułaczka, osiadła w Bari. Wtedy też zabrała do siebie trzyletniego synka Lukrecji, Rodriga, o pięć lat młodszego od Bony. Być może przelała swe macierzyńskie uczucia z utraconego synka na tego chłopca. Ale i nim nie cieszyła się długo – bratanek zmarł w Bari latem 1512 roku, w wieku zaledwie 13 lat.
Sensem jej życia stała się teraz przyszłość jedynej córki. Izabella krzątała się intensywnie przy wyborze męża dla Bony. Kiedy doszła ją wieść, że polski król owdowiał, postanowiła wydać Bonę za Zygmunta I Jagiellona. Poparłszy swe starania posagowymi dukatami, osiągnęła cel:
3 lutego 1518 roku, po zawartym per procura ślubie 24-letniej Bony z 51-letnim królem Polski, księżna Izabella odprowadzała córkę w licznym orszaku na jakimś odcinku z Neapolu na północ.
Teraz została zupełnie sama. Kiedy w jesieni tegoż roku wybierała się do Krakowa na pierwszy połóg Bony, śmierć i uroczystości pogrzebowe stryjenki, królowej Joanny, zmusiły ją do odwołania tej podróży. Nigdy do Polski nie dotarła. Ciężko schorowana, m.in. z powodu leczenia rtęcią choroby wenerycznej, umarła w Neapolu w 1524 roku. Pochowana tamże w kościele San Domenico Maggiore.
Ta królewska córa niewiele zaznała dobrych chwil w swoim życiu, nie należała do bohaterek pięknych bajek: wydano ją niefortunnie za mąż, wcześnie owdowiała, tracąc pozycję w Mediolanie, jako 16-letnia straciła ojca, wkrótce potem matkę, przeżyła mord brata, straciła syna, dwie córki, podopiecznego bratanka, a ostatnie dziecko, jedyną już córkę, Bonę, wydała za nieznanego króla za górami, za lasami.
Bona odziedziczyła po matce księstwo Bari, gdzie po latach królowania szukała wytchnienia od polityki. I tam zmarła, pochowana w kościele San Nicola. Tragiczną śmierć królowej „emerytki” w 1557 roku także można dopisać do listy nieszczęść ś. p. matki: polska królowa bowiem zmarła otruta przez własnego lekarza, pozostającego na usługach zadłużonych u niej po uszy Hiszpanów.