Powroty i powitania bywały zrazu szalone wzajemną miłością, ale szybko ostygły. Niezmiennie gorące uczucie z jego strony, z rzadka spotykało się z wzajemnością. Albowiem „najśliczniejsza Marysieńka” w rezultacie przypływów tej gorącej miłości, bez końca rodziła dzieci. Od młodziutkiej dziewczyny, jako wojewodziny Zamoyskiej, aż do 53-letniej matrony, królowej polskiej, dwadzieścia lat chodziła w ciąży. W ciągu 35 lat małżeństwa z Sobieskim aż siedemnaście razy była brzemienna, aż siedemnaście razy rodziła dzieci, by aż dziesięcioro z nich prędko pochować. Z siedemnaściorga dzieci tylko czworo przeżyło. A w poprzednim związku, z Janem Sobiepanem Zamoyskim, który w prezencie ślubnym podarował 17-latce kiłę, rodziła trzykrotnie i wszystkie trzy córeczki grzebała zaraz po połogu. Ile można? W listach widać wyraźnie, że schorowana i umęczona, a ciągle śliczna i nieustannie budząca pożądanie małżonka, najwyraźniej miała dość amorów, wprost bała się ich.
Kilka razy wyjeżdżała do Francji na długie kuracje intymnej i przeklętej choroby, traktowanej tam jedynie wodami i rtęcią, bo inaczej jej leczyć nie umiano. Sobieski tęsknił i pisał:
[…] ja tu nie żyję, bo za życie mieć nie mogę, gdym nie jest z tym, co jest większą częścią mnie samego.
Obawiał się też, żeby mu żona nie zapatrzyła się we francuskie wzorce miłosne, jako że obyczaje tamtejsze należały do wielce swobodnych:
[…]bo tam miłości między małżeństwem nie znają – pisał. Miłość małżeńska prędko stygnie i dlatego każdy tam mąż ma swoją maitresse. I szkoda tam jeździć, żeby się zaś nie zapowietrzyć[…] U nas zaś stara w miłości moda: im się lepiej znają, tym się w sobie bardziej kochają.
Brakowało mu listów od niej, żali się, że żona go zaniedbuje w tym względzie:
Piszesz Waszmość moja duszo, że czasu pisać nie masz. Jam to go nie miał, moja panno, a przeciem go sobie kradał. A Wć moja panno, nie wiem, co przez tak wielki dzień, który jest jak morze, robisz?
A ona go zapewnia, że przecież głęboko w sercu kryje do niego miłość.
Na co mąż odpowiada, że chyba bardzo głęboko, bo jakoś domacać się jej nie może.
A kiedy już wracała znad Sekwany, przeżywał wielki zawód, bo nie mógł odnaleźć jej dawnej namiętności:
[…] i najmędrszy i najgłupszy snadniusieńko rozsądzić może, że która żona bez męża w nocy obejść się może, że się i we dnie bez niego nie bardzo stęskni.
Żalił się, że kocha go tylko w słowach, czy na portrecie, i zawsze z daleka, bo z bliska jej kochanie w lód się obraca.
c.d.n.