O polskich harcerzach przed wojną

Korzystam tu ze wspaniałej książki:

Barbara Wachowicz – „Rudy, Alek, Zośka. Gawęda o bohaterach „Kamieni na szaniec”, Rytm 2007, t. 3 cyklu „Wierna Rzeka Harcerstwa”, s. 133.

Autorka opisuje m.in. drużynę harcerską Rudego, Alka i Zośki w szkole im. S. Batorego, 23 WDH, od pomarańczowych chust zwaną Pomarańczarnią. Przy okazji wspomina, że harcerze z tej drużyny brali udział w dwóch międzynarodowych zlotach harcerskich – w 1936 roku w Berlinie, podczas Olimpiady, i w 1937 w Holandii.  Udało się jej dotrzeć do opinii o tych zlotach zamieszczonej w przedwojennym organie harcerzy „Gnieździe”.

Redaktor naczelny „Gniazda”- Juliusz Demel – po Jamboree w Holandii i Olimpiadzie berlińskiej, bardzo krytycznie ocenił „młodzież z różnych krajów” (taki tytuł nadał swym refleksjom w „Gnieździe”):  „młodzież państw szczycących się największą kulturą i cywilizacją, jak np. Anglii, Stanów Zjednoczonych, Holandii, Francji, odznacza się zupełnym brakiem karności, brakiem poczucia ładu i porządku. Takiego bałaganu jaki umieli zrobić przedstawiciele wyżej wymienionych państw, nigdy jeszcze nie widziałem i nieprędko pewnie zobaczę. Amerykanin, Anglik czy Holender z rękami w kieszeniach i papierosem w zębach, mimo to patrzy na każdego obcego jak na jakąś istotę niższego rzędu. Jak „pan świata”[…] Potraktowali całą wyprawę jak wycieczkę krajoznawczą, na której  karność i porządek nie obowiązuje. I tak przedstawili się nam, „wschodnim barbarzyńcom”.

A ci „wschodni barbarzyńcy” pokazali, co potrafią. Potrafili urządzić najlepiej swoje obozy i utrzymać je we wzorowym porządku (Polacy, Chińczycy, Węgrzy), potrafili nadać ton życiu całego obozu, jak np. w Berlinie. Zyskali niezwykłą popularność. Dzięki swej organizacji, karności i wesołości, którą z karnością połączyć potrafili. Gdybyśmy rozporządzali tak świetnym ekwipunkiem jak np. Amerykanie, pokazalibyśmy cuda. Ale na to nas już nie stać. Jestem jednak przekonany, że lepiej mieć prycze drewniane z poczciwej polskiej sosenki (z trudem zrąbanej tępą   obozową siekierą), jeżeli jest ona porządnie pościelona, aniżeli wspaniałe polowe łóżko yankesa, zarzucone pozwijaną w kłębek pościelą i ubraniem.[…]

Ponadto zasmuciła naszych harcerzy zażarta walka jaka toczy się między organizacjami, na które podzielił się skauting – w Holandii są skauci – protestanci i skauci-katolicy, patrzą na siebie spode łba; we Francji są aż trzy odłamy, bo jeszcze i neutralni „bezwyznaniowcy”. Wszyscy się nawzajem nawracają i serdecznie nie znoszą…”