Sylwia Winnik, „Dzieci z Pawiaka”, Znak 2020, s. 164
Wywiad z Janem Temlerem, który najpierw jako osiemnastolatek trafił na Pawiak, następnie wywieziony do Oświęcimia. To jest wspomnienie z Oświęcimia.
„Zimą 1943 i 1944 roku zarządzono odwszenia. Wielu więźniów rozchorowało się lub zmarło po tym, jak wypędzono ich nagich na mróz, w czasie gdy ich pasiaki były gazowane. I ja się rozchorowałem […]
Ropne zapalenie opłucnej w tamtych warunkach było wyrokiem śmierci. I pewnie taki byłby mój kres, gdyby nie trzech dobrych ludzi. Dwóch Żydów, lekarzy. Jeden z nich doktor Kaplan, drugi doktor Cohen. Wstawili w moje plecy dren, by ropa mogła swobodnie spływać.
Mimo braku lekarstw, odpowiedniego sprzętu uratowali mi życie. Trzecim dobrym człowiekiem był niemiecki kapo, który tamtego dnia wszedł na krankenbau [szpital]: Karol. Młody Niemiec, syn zamożnego właściciela fabryki. Wypowiedział się kiedyś po wódce w knajpie, co tak naprawdę myśli o Hitlerze. Trafił do Auschwitz.
Kapo Karol był dobrym, życzliwym człowiekiem. Więźniowie go lubili. Podszedł do mnie podczas przygotowania do wstawienia drenu, oparł swoje dłonie na moich ramionach i zaśpiewał refren żeglarskiej piosenki:
– Keine Angst, keine Angst, Rosemarie… Nie martw się, nie martw…”
A ja jestem ciekawa, czy ten normalny Niemiec zdołał przeżyć piekło obozu i wojnę?..