Wspomnienia c.d.

                                    cz. 3

Piękna historia –  pierwsza wersja Piety w mieszkaniu państwa B. Tylko że teraz, gdy minęło ponad pół wieku od tych odwiedzin, mam poważne wątpliwości, czy to aby na pewno tak właśnie było? Poważnie studiowałam życie i styl pracy Michała Anioła, jakoś nie spotkałam się z tym, żeby coś robił kilka razy od początku do końca, żeby kilka razy zamieniał marmur w jedwabną materię sukni. Nienawidził rzeźbić „szmat” – jak mówił – i trudno sobie wyobrazić, żeby się przymierzał i dopiero jak jedna mu dobrze wyszła, to wykuwał drugą taką samą.

To zupełnie do niego niepodobne. Był ogromnie niecierpliwy, trochę narwany, sam siebie nazywał Wścieklicą. Jak mu coś nie szło, to rozwalał marmur w napadzie wściekłości i nie wracał do rozbitego kawałka. Przykładem Pieta zwana Rondanini, kiedy to Mistrzowi pękł kamień, gdy próbował przerobić wcześniejszą wersję na inną, ale gdy pękła, zniechęcony wyrzucił ją, oddał służącemu. Dopiero ten po cichu przekazał uszkodzoną rzeźbę jednemu z uczniów Mistrza, żeby ją uratował. Ponieważ ten uczeń nagle zmarł, Pieta pozostała surowa, niedokończona i tak brzydka w oczach współczesnych, że ją na długie lata ukryli w piwnicy w pałacu Rondanini, skąd nazwa.

Dlatego teraz nie bardzo chce mi się wierzyć w oryginał Madonny w sypialni państwa B. Myślę raczej, choć naturalnie pewności mieć nie mogę, ale sądzę, że to jednak doskonała kopia „Piety” watykańskiej, bo przecież zdolnych rzeźbiarzy w Rzymie nigdy nie brakło.

Czy Michał Anioł, potwornie, ponad siły zajęty, miał czas na kopiowanie samego siebie? Zachowało się wiele jego listów i całkiem spora dokumentacja jego dzieł, a nigdzie nie ma wzmianki o bliźniaczych Pietach z jego lat młodzieńczych.

A przy okazji tej wizyty, nauczyłam się, jak w Rzymie rozróżniać domy z XVI wieku, bo są tak niepozorne, że fresk renesansowy w ich wnętrzu miał prawo zaskoczyć.

Otóż po wyjściu z bramy, przeszłam na drugą stronę ulicy i przyjrzałam się uważnie starej kamienicy. Jest surowa, pozbawiona prawie całkiem ozdób, ale pod dachem biegnie ozdobny gzyms, jakiego na późniejszych kamienicach w Rzymie nie zobaczymy. Dlatego, by zadatować taki dom, a jest ich sporo, należy zadrzeć głowę do góry.