Zapis z Dziennika 8 lutego 1986 r.
Dziś pani Róża Billip oprowadzała mnie po Zamku. Zaczęła od ocalonych piwnic – są piękne, kamień i cegła, piękne sklepienia, nastrój. Potem, wchodząc na piętro, powiedziałam, jak to historyk, że wszędzie tu aż się roi od niewidzialnych postaci. Na to pani Róża opowiedziała historię potwierdzającą, że każdy zamek ma swoje duchy, nawet ten zrekonstruowany.
Oto niedawno na którejś z sal siedział pod żyrandolem strażnik i czytał. Nie wiem, o której to było godzinie, dość, że nie było turystów. Nagle posłyszał kroki w korytarzu. Odłożył książkę i wyjrzał, ale nikogo nie było. Wrócił, usiadł, kroki się przybliżają, a on czuje jak z tyłu ktoś do niego podchodzi i staje za jego plecami. Włosy mu się zjeżyły na głowie, zdrętwiał. Po chwili te same kroki się oddaliły, ale strażnik już nigdy w tym miejscu nie chciał dyżurować.