Opowiada ś.p. Norman Peale, amerykański pastor i mówca:
Pewnego wieczoru siedziałem w hotelu, rozmawiając z jego dyrektorem. Opowiadał mi o swoim szwagrze, v-ce admirale marynarki Stanów Zjednoczonych. Kilka miesięcy wcześniej dowodził on lotniskowcem pływającym po Morzu Śródziemnym. Pewnego dnia wysłał czterdziestu ludzi na manewry. Zanim się skończyły, pojawiła się gęsta mgła. Samoloty krążyły nad statkiem, ale nie mogły wylądować. Kończyło się im paliwo.
– Ten mój szwagier, admirał… Trudno go nazwać człowiekiem szczególnie religijnym – mówił dyrektor. Ale pomyślał o tych chłopakach, o ich matkach, ojcach i żonach, i poczuł się zagubiony. Nie wiedział, co robić. Idąc do swojej kajuty, zebrał po drodze oficerów i oznajmił im: Panowie, wywodzimy się z narodu, który się modli. Musimy się pomodlić.
Oczywiście znalazł się wśród nich typ naukowca.
– Jak można rozproszyć mgłę modlitwą? – zapytał.- Mgła jest zjawiskiem przyrodniczym.
– Ziemia porusza się z woli Boga – odpowiedział admirał. I poprosił Wszechmogącego, by bezpiecznie sprowadził jego czterdziestu żołnierzy.
Mgła rozstąpiła się nad statkiem i samoloty wylądowały. Potem znowu mgła się nad statkiem zamknęła.
[..] Muszą istnieć – pisze Peale – prawa duchowe, których jeszcze nie poznaliśmy dogłębnie, którym nigdy jeszcze nie przyjrzeliśmy się z bliska. Kiedy je poznamy, zaczniemy dysponować potężną mocą.
Z Normana Peala „W Bogu pokładamy nadzieję”, Emka 2001, tł. Magda Jędrzejak, s. 58