Zapiski B. Shine związane z doświadczeniem śmierci klinicznej, 3 [s. 146]
Kiedyś zgłosił się do mnie pewien starszy pan, Syd, z pytaniem, czy mogłabym go wyleczyć z artretyzmu. Powiedziałam, że spróbuję. W czasie sesji opowiedział mi o swoich przeżyciach związanych ze stanem bliskim śmierci.
Poszedłem do szpitala na operacje przepukliny. Przez pierwsze dwa dni po zabiegu wszystko było w porządku, ale wieczorem drugiego dnia raptem poczułem się tak, jakby ktoś wynicował mnie z własnego ciała i to przez głowę. Brzmi to śmiesznie, ale takie dosłownie miałem wrażenie. Nie czułem żadnego bólu, ani nic, i nagle zacząłem wirować i toczyć się w jakimś długim mrocznym tunelu. Pomyślałem, że koniec ze mną. Ale niespodziewanie dla siebie zobaczyłem błysk światła. Gdy znalazłem się u wylotu tunelu, czekała tam już na mnie cała rodzina, w tym paru krewnych, którzy zmarli dobre pół wieku temu.
– Nie dziwi się pani, że coś takiego przydarzyło się zwyczajnemu człowiekowi? Nie jestem medium, ani nic z tych rzeczy.
-Wcale mnie to nie dziwi, ale proszę opowiedzieć, co było dalej.
– Podeszła do mnie matka, ojciec i dwaj bracia. Uścisnęliśmy się serdecznie, nawet z ojcem, a proszę mi wierzyć – nie pamiętam, żeby za życia zdobył się na coś takiego. Nigdy przedtem nie czułem wokół siebie tyle miłości.
Gdy już się przywitaliśmy i zgiełk się skończył, dotarł do mnie dziwny dźwięk, jakby szum płynącej wody. Moi bliscy tymczasem zaczęli się zbierać, mówiąc, że na nich już czas. Powiedziałem, że naturalnie idę z nimi, ale matka mi nie pozwoliła. Kazała wracać tam, skąd przybyłem – tu głos mu się załamał, łzy jak groch potoczyłyby się po policzkach, ale nie przerwał opowieści.
Spostrzegłem, że stoimy nad brzegiem wielkiej rzeki. Moi bliscy zanurzyli się w niej, chwilę potem zniknęli. Mnie zaś jakiś głos oznajmił, że wniknęli w nurt.
– A ta rzeka? – przerwałam zaintrygowana. Płynęła w niej woda czy coś innego?
– Nie wiem – przetarł oczy. Wyglądało to dziwnie, zrazu jak prawdziwa rzeka, ale po chwili zmieniła się w coś innego. Rozejrzałem się, stałem pośrodku jakiegoś ogromnego pola i znów usłyszałem głos: Widzisz, życie jest wieczne.
Zaraz potem ocknąłem się w szpitalu. Przy łóżku stali lekarze, obok pielęgniarki.