Jeszcze o krytykach

                                         

              Nadal za Beniaminem Hoffem podaję zabawną przypowieść.  ( „Te prosiaczka”, przeł. Rafał T. Prinke, Zysk i S-ka 1998).

            Oto podróżujący niezależnie od siebie po kraju Hindus, rabin i krytyk, spotkali się pewnego dnia w tej samej okolicy, zaskoczeni przez burzę. Znaleźli schronienie w jakimś gospodarstwie.

            – Ta burza potrwa kilka godzin – powiedział gospodarz. – Lepiej zostańcie tu na noc. W pokoju gościnnym są jednak tylko dwa łóżka, jeden z was będzie musiał pójść spać w stodole.

            – Ja mogę tam spać – zgłosił się Hindus. – Odrobina ascezy to dla mnie nic nowego.

            I poszedł do stodoły.

Po chwili ktoś puka do  drzwi pokoju gościnnego:

– Przepraszam, ale w tej stodole stoi krowa. Według mojej religii, to święte zwierzę i Ne wolno mi wkraczać na jej teren.

            – Nie martw się, powiedział rabin. – Ja pójdę tam spać. I poszedł.

Po kilku minutach znowu ktoś zapukał:

– Bardzo mi przykro, że wam przeszkadzam, ale tam stoi też świnia. Według mojej religii świnie są nieczyste, nie mogę przebywać razem ze świnią w jednym pomieszczeniu.

            – No dobrze, odezwał się krytyk. To ja pójdę spać do stodoły. – I poszedł.

Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Stanęły w nich krowa i świnia.