Mój sąsiad obok i ja patrzymy na siebie podejrzliwie. On przepada za grabieniem i kopaniem. Lubi przeszkadzać ziemi w jej naturalnym bytowaniu. Relikt tego gatunku ludzi, którzy kiedyś zdobywali dziewicze tereny. O mnie myśli po prostu: leniuch.
Patrzcie tylko, co tydzień jesienią grabi małe liście w niewielkie kopki. A ilekroć pada śnieg, cudowną nieskalaną biel atakuje łopatą. Kiedyś nawet z nadmiaru gorliwości, a może energii, łopatą udało mu się usunąć grubą warstwę lodu.[…]
Więc mówię mu, że nie ma nawet tyle rozumu co prosty kołek. Oczywiście w łagodniejszej formie. Liście – tłumaczę mu – spadały od tysięcy lat. I ziemia dawała sobie z nimi radę, nim pojawili się ludzie i zaczęli grabić. Odwieczna Matka Natura wie, gdzie powinny być liście i powstaje z nich żyzna ziemia.[…]
A co do śniegu, to śnieg nie jest moim wrogiem – powiadam mu. Przez śnieg Bóg mówi ludziom, żeby zwolnili tempo, odpoczęli i choć jeden dzień poleżeli w łóżku. A poza tym śnieg się sam roztapia. Miesza się z liśćmi, żeby tworzyć więcej ziemi – powiadam mu.
Muszę przyznać, że u niego przed domem jest zawsze bardzo czysto (ale czy porządek jest ważny?). I nigdy nie upadnie, wsiadając do swego samochodu, z powodu śniegu, jak mnie się to przydarzyło. Jest też dobrym sąsiadem, mimo że namiętnie lubi grabić i machać łopatą. Ja w tych sprawach mam szerokie horyzonty.
I dlatego u mnie przed domem leży wschodni kobierzec czerwono-zielono-żółto-brązowy. A u niego – nie. W czasie kiedy on odgarnia śnieg, ja zbieram go do butelek, żeby w lipcu następnego roku zmieszać z sokiem pomarańczowym. Nagrałem też na taśmę dźwięk padającego śniegu i tej taśmy będę używał do wiązania prezentów gwiazdkowych (śnieg ma mnóstwo zastosowań).
Na Gwiazdkę podarowałem mu butelkę śniegu z poprzedniego zbioru zimowego, obwiązaną w ten właśnie sposób. A on dał mi grabie. Udzieliliśmy sobie nawzajem lekcji, jak należy używać tych prezentów. Myślę, że on nie wyznaje żadnej religii, a ja próbuję go nawrócić. On z kolei uważa, że ja mam jej za dużo, i stara się o tym mnie przekonać.
Ale w końcu, w ostatecznym końcu wszystkiego, to ja zwyciężę. Bo on i ja, i nawet ty, staniemy się tym, czym staną się liście i śnieg, i znajdziemy się tam, gdzie znajdują się liście i śnieg, czy się je grabi, czy szufluje, czy nie.
Robert Fulghum – „Wszystkiego co naprawdę trzeba wiedzieć, nauczyłem się w przedszkolu”, Tł. I. Doleżal-Nowicka, Novum 1991, s.72