Modlitwa św. Bernadety, zwana jej testamentem
[ Bernadeta Soubirous, 1844-1879, wizjonerka z Lourdes, miejsca tysięcy uzdrowień. Kanonizowana 8 grudnia 1933 r.]
Za biedę, w jakiej żyli mama i tatuś, za to, że się nam nic nie udawało, za upadek młyna, za to że musiałam pilnować dzieci, stróżować przy owcach, za ciągłe zmęczenie [… ], dziękuję Ci Jezu.
Za dni w które przychodziłaś Maryjo, i za te, w które nie przyszłaś – nie będę Ci się umiała odwdzięczyć, jak tylko w raju. Ale i za otrzymany policzek, za drwiny, za obelgi, za tych, co mnie posądzali o robienie interesu […], dziękuję Ci, Matko.
Za ortografię, której nigdy nie umiałam, za to że pamięci nigdy nie miałam, za moją ignorancję i głupotę, dziękuję Ci. Dziękuję Ci, ponieważ gdyby istniało na ziemi dziecko o większej ignorancji i głupocie, byłabyś je wybrała […]
Za to, że moja mama umarła daleko, za ból jaki odczułam, kiedy mój ojciec zamiast uścisnąć swoją małą Bernadetę, nazwał mnie „Siostro Mario Bernardo”, dziękuję Ci, Jezu.
Dziękuję Ci za to serce, które mi dałaś, tak delikatne i wrażliwe a które przepełniłaś goryczą [..] Za to, że matka Józefa obwieściła, że nie nadaję się do niczego, dziękuję […] Za sarkazmy matki mistrzyni, za jej twardy głos, jej niesprawiedliwości, jej ironię i za chleb upokorzenia, dziękuję. Za to że byłam taka, że matka Maria Teresa mogła o mnie powiedzieć „nigdy jej nie ustępujcie”.
Dziękuję, że byłam uprzywilejowana w wytykaniu mi wad, tak że inne siostry mówiły „jak dobrze że nie jestem Bernadetą”. Dziękuję za to, że byłam Bernadetą, której grożono więzieniem, ponieważ widziałam Ciebie, Matko […] Tą Bernadetą tak nędzną i marną, że widząc mnie, mówili między sobą: „to ma być ona?”, Bernadetą, którą ludzie oglądają jak rzadkie zwierzę.
Za to ciało, które mi dałeś, godne politowania, gnijące […] za tę chorobę, piekącą jak ogień i dym, za moje spróchniałe kości, za pocenie się, za gorączkę, za tępe ostre bóle […] dziękuję Ci, Boże.
I za tę duszę, którą mi dałeś, za pustynię wewnętrznej oschłości, za Twoje noce i twoje błyskawice, za Twoje milczenie i Twoje pioruny, za wszystko. Za Ciebie – gdy byłeś obecny i gdy Cię brakło […] Dziękuję Ci, Jezu.
[wg Fonti Vive, Caravate IX, 1960]