Wigilia

                                   Wigilia na Pawiaku w 1942 roku

    [Zofia Kossak – „Konspiracyjna Weronika”, PAX 2021,  s. 174 – 182]

                             [cytuję ze skrótami]

                                          Cz. 1

Najbardziej zdziczałym z oprawców niemieckich, wyżywających się w czasie okupacji hitlerowskiej, był niewątpliwie [Franz] Bürkcl, Oberscharführer Pawiaka, nałogowy sadysta. [Jeden z kilku zastępców Komendanta Pawiaka.]

Zwyrodniała wyobraźnia podsuwała mu bogate pomysły mąk, a nieograniczona władza nad kilku tysiącami bezbronnych mężczyzn i kobiet zezwalała na ich realizacje. Toteż więźniowie bledli z trwogi, słysząc jego kroki. Bürkcl osobiście zadawał tortury, stawiał więźniów nagich na baczność pod natryskiem wrzątku, pastwił się ze szczególną rozkoszą nad młodymi dziewczętami, przedłużał cierpienia swych ofiar, odraczając jak najdłużej łaskę śmierci.

Chorobliwie podniecony, nie przestawał pożądać widoku cudzej męki, jak pijak pożąda wódki. Był doskonałym okazem patologicznego zboczeńca, któremu sadyzm przeżarł mózg i nerwy.

A jednak w życiu tegoż samego Bürckla zdarzył się fakt dziwny, całkowicie autentyczny, którego świadkowie żyją dotąd i mogą prawdziwość opowiadania potwierdzić.

Zbliżało się Boże Narodzenie 1942 roku i Warszawa czyniła przygotowania do okupacyjnych, niewesołych Świąt. W Świętach Pawiak musiał brać udział. Miłość bowiem, jaką ludność stolicy otaczała więźniów politycznych była wzruszająca i bezprzykładna. Dziesiątki tysięcy ludzi zastanawiało się nad tym, co więźniowie dostaną na Święta, więcej niż nad tym, co sami będą jedli. Przemycenie odpowiedniej ilości paczek stawało się najważniejszym zagadnieniem chwili.

Część tych paczek szła przez Patronat Więzienny, pracujący niestrudzenie i ofiarnie z Lolą Danielewicz i [Zofią] Melchiorową Wańkowiczową na czele. Resztę wraz z grypsami i komunikatami z frontu przenosiły bohaterskie oddziałowe Myszka Krysiakowa i Zofia Döllingerowa.

Dostarczone na Pawiak produkty składano w szpitalu więziennym na oddziale zakaźnym, do którego Niemcy bali się wchodzić, po czym lekarki – szczególnie „kolumna sanitarna” mająca możność poruszania się w więzieniu – roznosiły je tajemnie po celach. Ryzyko było śmiertelne, ale nikt na to nie zważał.[…]

I tak w dzień Wigilii nie było na Pawiaku ani jednego więźnia czy więźniarki, którzy by nie zostali obdarowani.[…]

Gdy wszyscy byli już zaopatrzeni, personel szpitala mógł pomyśleć o sobie. Składali się nań: dr Hanka Czuperska, dr Krystyna Dering, dr Anna Sipowicz,   Marysia Kopeć [pielęgniarka, studentka medycyny]. Wandzia Wilczańska, [kuzynka Autorki, aresztowana w jej mieszkaniu] zarządzająca szpitala, dr Irena Kononowicz, kolumna „sanitarna” oraz lekarze Zygmunt Śliwicki i ukochany przez wszystkich więźniów dr Feliks Loth [chirurg]. […]

Wszyscy oni posiadali wyroki śmierci, których wykonanie trwało w zawieszeniu, gdyż lekarze byli potrzebni.[…]

Równocześnie ta grupa lekarzy i lekarek – skazańców, mogła – gdyby chciała – uciec. Pewne okno parterowe miało przepiłowane kraty, trzymające się tylko na włosku, zasmarowane farbą dla niepoznaki… Spoić bardziej niż kiedykolwiek Ukraińców i …hajda! W świat! […] Nie drżeć przed Bürcklem, zobaczyć swoich[…] Naprawdę to było i łatwe i proste. A zarazem niemożliwe. Bo cóż by się wtedy stało z więźniami, z pracą, z siecią? I choć wszyscy byli młodzi, nie skorzystali z podpiłowanej kraty i oto teraz mieli obchodzić trzecią wigilię więzienną.

c.d.n.