Z życia wzięte
Kiedy po ogłoszeniu stanu wojennego mnóstwo Polaków zostało odciętych od kraju, w Rzymie znalazła się m.in. Hania, góralka, która podjęła pracę gosposi w domu lekarza. Chciała trochę zarobić i wrócić na Podhale, ale sytuacja się zmieniła i jej pobyt się przedłużał.
Lekarz był dobrym człowiekiem, inni domownicy też, zarabiała dobrze, tak że dziewczyna nie miała powodu narzekać, ale bardzo tęskniła.
Któregoś dnia, gdy odwiedził ją znajomy ksiądz, dzięki któremu znalazła tę pracę, popłakała się. Ksiądz się zaniepokoił, co się stało, bo znał tego lekarza od dawna i ufał mu, a tu dziewczyna płacze.
– Co się dzieje, Hanuś? Dlaczego płaczesz? – dopytywał się bardzo przejęty.
A Hania nic, tylko płacze.
Ksiądz coraz bardziej zaniepokojony, nalega.
- – Hanuś, powiedzże mi co się stało, może będę mógł ci jakoś pomóc.
- I wreszcie usłyszał:
- – Bo… bo… Krasula mnie nie pozna… – wykrztusiła biedaczka przez łzy.