Historia prawdziwa, jaką usłyszał w sowieckim więzieniu Jerzy Hordyński od księdza M. ze Lwowa, a mnie opowiedział w Rzymie.
Pewnego razu podszedł do księdza na ulicy elegancki mężczyzna, cały ubrany na czarno, i zaprosił go na jakieś spotkanie, by w gronie jego znajomych powiedział coś na temat krzyża. Ksiądz się zgodził i umówili się za dwa tygodnie. Ponieważ czuł jakiś dziwny niepokój, pościł, umartwiał się i dużo modlił. Kiedy nadszedł czas – poszedł pod wskazany adres.
A tam – niby ołtarz, na ołtarzu stoi naga kobieta i odprawia się szatańska msza. Spotkany na ulicy elegant prowokuje księdza:
– Skoro znak krzyża ma taką wielką moc, to może ksiądz ją nam zademonstruje.
Ksiądz wstał, zrobił ręką wielki znak krzyża mówiąc „In nomine Cristo” i nagle rozległ się straszliwy huk! Całe pomieszczenie wyleciało w powietrze, księdza wyrzuciło na zewnątrz – ocalał. Tamci wszyscy zginęli; okazało się, że wybuchła instalacja gazowa.