Opowieść babci o pięcioletnim Maćku
Mój wnuczek Maciek, to żywe srebro. Wszędzie go pełno i trzeba sporej uwagi, aby go upilnować. Na co dzień chodzi do przedszkola, ale w okresie wakacji rodzice zostawiają go u nas. Mój mąż jeszcze pracuje, dlatego Maciuś najwięcej czasu spędza ze mną.
W czasie wakacji wypadają imieniny mojej zmarłej mamy. Zawsze w ten dzień staram się odwiedzić jej grób. Wprawdzie uważam, że cmentarz to nie jest miejsce dla tak małych dzieci, ale nie miałam wyjścia i musiałam go zabrać ze sobą. I tu zaczyna się dziwna historia.
Dotarłam z Maćkiem na grób mojej mamy. Trzeba tam było troszkę posprzątać, więc zajęłam się robotą, cały czas obserwując wnuka. W pewnej chwili zauważyłam, że stoi przy jakimś dosyć zaniedbanym grobie. Bezruch u mojego wnusia to stan niespotykany. Postanowiłam sprawdzić, co go tak zainteresowało. Stał przed grobem jakiegoś małżeństwa. Zdjęcie mężczyzny na nagrobku było dość dobrze zachowane, a kobiety lekko zniszczone. Zapytałam Maćka, czemu się tak przygląda tym fotografiom. W pierwszej chwili nie zareagował, zupełnie jakby błądził myślami gdzieś daleko. […] Dopiero kiedy poruszyłam jego ramię, zaczął reagować.
– Babciu, ja tych ludzi znałem.
– Kochanie, nie możesz ich znać, umarli wiele lat temu.
– Ale ja ich znałem, mieszkałem z nimi w jednej kamienicy. Z Józkiem grałem nawet w karty.
– Maciusiu, co ty opowiadasz?
– No mieszkałem z nimi w jednej kamienicy, na Woli. Byłem od nich młodszy. Pamiętam, jak był pogrzeb Józka, to ja niosłem tu trumnę.
[…] opowiedziałam o całym zajściu mężowi. […] był bardzo poruszony. […] [Wieczorem] Maciek przyszedł do mojego męża i zaczął opowiadać:
– Ja dzisiaj byłem z babcią na cmentarzu.
– Było tam coś ciekawego?
– Znalazłem tam grób moich znajomych.
– A skąd ty ich znasz?
– Mówiłem babci, że znałem ich kiedyś, jak byłem dorosły. Wtedy mieszkałem tam, gdzie oni, i byłem nawet na pogrzebie tego Józka. Na pogrzebie jego żony nie byłem, bo wzięli mnie do wojska.
– Maciusiu, jesteś teraz dzieckiem, więc skąd znasz historie dotyczące dorosłych ludzi?
– Dziadek, czy ty nic nie wiesz? Przecież to jest normalne, człowiek umiera i znów się rodzi. […]
– Skoro twierdzisz, że umarłeś, to jak to się odbyło? No i jakim cudem jesteś teraz dzieckiem?
– Wiesz, dziadek, że była wojna i tu przyszli Niemcy? No to nie fajnie było wtedy w Warszawie. Później zaczęła się wielka walka i wszędzie strzelali. Wszyscy chyba do wszystkich strzelali. Nie było chwili ciszy i nie było co jeść. Mnie postrzelili o tu, w brzuch. To bardzo bolało i było dużo krwi. Jak umierałem to taka ładna dziewczyna się nade mną nachyliła i mówiła ciągle, że szkoda chłopa. Jak umarłem to najpierw przyszła po mnie ta inna babcia i zaprowadziła mnie w bezpieczne miejsce. Za dużo z tego miejsca nie pamiętam, ale wszyscy byli mili. Potem ktoś się mnie zapytał, czy chcę wrócić i być znowu dzieckiem. No i jestem.
– Ty o tym cały czas pamiętałeś?
– Coś mi się przypominało, ale dopiero dzisiaj na grobie Józka, jak zobaczyłem jego zdjęcie, to mi się wszystko przypomniało.
[…] Mój zięć przeprowadził mały rekonesans i ustalił, że pod podanym [przez Maćka] adresem znajdowała się kamienica, a w podwórzu magiel [jak Maciek mówił]. Magiel ten prowadziła ciotka dawnego Maćka i ona właśnie go przygarnęła. Poza nią nie miał żadnej rodziny w stolicy.