Wiadomo, że zdrada Judasza uruchomiła machinę aresztowania i skazania Jezusa na śmierć. Tymczasem ten człowiek z pewnością nie chciał śmierci Nauczyciela; on – jako człowiek praktyczny – chciał tylko przyspieszyć Królestwo o którym Rabbi tyle razy mówił. Kto wie, może śnił o tece ministra skarbu u boku żydowskiego króla? Uważał, że sytuacja, jaką sprowokuje, zmusi Jezusa do działania. No, bo z pewnością nie da się uwięzić, skoro umiał się wymknąć niezauważenie, gdy chcieli Go ukamienować, czy kiedy Go chcieli zrzucić w przepaść. Judasz na własne oczy widział cuda Jezusa i w związku z tym wiele sobie po Nim obiecywał. Tylko że sprawy potoczyły się całkiem nie po jego myśli.
Jezus wyraźnie powiedział Piłatowi podczas przesłuchania, że Królestwo Jego nie jest z tego świata, tymczasem królestwo Judasza było z tego. Jego złoty sen się nie spełnił, a malarze nigdy mu nie wybaczyli zdrady, przynajmniej ogromna ich większość.
Karali go pędzlem na różne sposoby: pokazywali szpetnego, rudego z ryżą bródką, czyli fałszywego, z wielkim nosem, z czarną aureolą, czasem z diabłem we włosach czy na karku, z wielką czarną muchą wpadającą mu do ust przed kęsem chleba, wyrzucali za stół podczas Ostatniej Wieczerzy itp.
Samą zdradę już widzieliśmy na fresku Giotta. Teraz popatrzmy na kilka wybranych obrazów pokazujących Ostatnią Wieczerzę.
Najbardziej znana jest z pewnością ta scena wykonana przez Leonarda da Vinci w refektarzu klasztornym dominikanów w Mediolanie, dlatego nie będę jej tu dokładnie omawiać, ale chcę zwrócić uwagę, na czym polegała jej oryginalność.
Otóż wcześniejsze Ostatnie wieczerze, malowane np. przez Giotta we Florencji, czy Duccia w Sienie, były bardzo spokojne. Apostołowie siedzieli nieruchomo w rządku po porządku, rozdzieleni między obie strony stołu, a Judasza można było poznać tylko po ciemnej aureoli i geście ręki, którą bardzo nieelegancko sięgał razem z Jezusem do jednej misy, jak to wiadomo z Ewangelii.
Natomiast Leonardo pierwszy przyjął inny klucz. Wziął za motto obrazu inne zdanie Jezusa, nie to, że poznacie zdrajcę, po ręce którą będzie „maczał w misie razem ze Mną”, lecz to pierwsze, że „jeden z was mnie zdradzi”. Bo to zdanie zadziałało jak kij w mrowisko, wywołało wielkie poruszenie.
I na tym polega niezwykłość tego fresku, że malarz przełamał pewien schemat. A samego Judasza wcale nie pokarał, ani nie przedstawił jakoś negatywnie, ani nie wyrzucił na drugą stronę stołu. Siedzi jako trzeci z rzędu po prawej stronie Jezusa. Malarz pokazał tylko jego reakcję na to stwierdzenie Jezusa o zdradzie: aż go cofnęło z wrażenia, wygięty do tyłu, z nożem w ręku, którym niechcący potrącił solniczkę i rozsypał sól… To Mistrz już wie??? Ta rozsypana sól też coś mówi.
Po Leonardzie inni malarze powrócili do raczej spokojnej scenerii z tym, że zgodnie usuwali Judasza z grona tych siedzących po bokach Jezusa, a jego jednego sadzali z drugiej strony stołu, no i dodawali mu to diabełka na karku, to kota przy nodze, albo Judasz był rudy, albo bardzo czarny, żeby zaznaczyć, że to ciemny typ.
Ale mamy też w malarstwie zupełnie inne usytuowanie apostołów i Jezusa, i inne spojrzenie na Judasza. To już wiek XIX, druga połowa. Malarz Nicolaj Gay, wnuk francuskiego arystokraty, któremu udało się uciec przed gilotyną z rewolucyjnej Francji i osiadł w Rosji. Ten malarz sięgnął do historii i pokazał wieczerzę spożywaną na leżący, jak prawdopodobnie to miało miejsce. Bo taki panował wtedy obyczaj i ewangelista Marek wyraźnie pisze o sali na ich wieczerzę „dużej, usłanej i gotowej” (Mk 14, 12-21)
Ale to, że spożywają wieczerzę na półleżący nie jest tu najważniejsze. Najważniejszy jest nastrój jakiejś grozy, która zawisła w powietrzu. Autor obrazu nadał mu tytuł „Tajna wieczeria”, a przez mrok, brak kolorów, ubóstwo wnętrza i potraw, spowodował, że ta scena bardziej przypomina jakieś zebranie spiskowców, niż epizod z Ewangelii.
Cisza. Wszyscy wpatrują się w napięciu w jakiś wielki cień na ścianie. Korzystając jedynie z reprodukcji, długo nie mogłam pojąć, czego oni się boją? Czyżby w drzwiach pojawili się już żołnierze? Aż wyczytałam, że ten cień to Judasz stojący tyłem i zasłaniający sobą światło. Wkłada płaszcz, bo wychodzi… A wiadomo, dokąd i po co… Stąd te ich zdumione oczy.
Obraz zakupił sam car Aleksander II, dziś znajduje się w Moskwie w Trietiakowskiej Galerii.
Tak więc Judasz wyszedł z wieczerzy i poszedł do arcykapłana, żeby następnie niechlubnie powrócić na czele kohorty do ogrodu Getsemani i wskazać Jezusa.
c.d.n.