I znowu wracam do Giotta, bo wspaniały jest jego fresk z kaplicy Areny w Padwie, który nazwano „Pocałunkiem Judasza”, a pokazuje pojmanie Jezusa.
Malarzowi udało się pokazać wielkie zamieszanie, wrzawę, strażników kapłańskich z pochodniami, latarniami, bronią, jak to opisuje Jan w Ewangelii (J 18, 1-7), widać jak Piotr mieczem odciął ucho słudze kapłańskiemu Malchosowi, widać na prawej krawędzi fresku tych samych kapłanów, którzy przysłuchiwali się scenie zdrady z Judaszem, a teraz obserwują, co się dzieje, czy aby ich srebrniki nie poszły na marne? Inny kapłan wskazuje gestem ręki żołnierzom Jezusa, bo już wie, który to, ponieważ Judasz – zgodnie z umową – wita Nauczyciela pocałunkiem.
Z tym pocałunkiem naprawdę to pewnie wcale tak nie było, bo uczeń w Palestynie całował nauczyciela w rękę, nie w twarz. Ale tu na obrazie jest to najważniejszy moment i małe arcydzieło Giotta: oto przy pomocy dwóch trójkącików, jakimi miał zwyczaj malować oczy, udało mu się dokonać istnego spięcia wzroku, jak nazwano w literaturze przedmiotu ten element sceny.
Wyższy od Judasza, piękny, spokojny, wyprostowany Jezus stoi nieruchomo, a grubawy i pucołowaty Judasz, cały niemal wtulony w Nauczyciela, sięga ku Jego twarzy, by pocałunkiem Go wydać. I patrzą na siebie. Jezus nieco z góry, Judasz ku górze, trochę bezczelnie. Co za siła w tym spojrzeniu!
No i stało się. Jezusa zabrali. I teraz znowu przenosimy się w wiek XIX, wracając do wspomnianego malarza francusko-rosyjskiego, przyjaciela Tołstoja i portrecisty całej jego rodziny.
Otóż Nicolaj Gay sportretował Judasza po pojmaniu Jezusa. Obraz nazwał SKRUCHA.
Noc. W całkowitej pustce, gdzieś na jakiejś kamienistej drodze lśniącej w poświacie księżyca, okolicy bez jednego drzewa czy jakiegoś krzewu, na zimnie głębokiej nocy, stoi szczelnie okutany w byle jaką chustę, zakrywającą też głowę, samotny mężczyzna. Stoi prawie tyłem, tak że nie widzimy jego twarzy. Wpatruje się w dal, gdzie majaczą jeszcze sylwetki tych, którzy aresztowali Jezusa. I ten Aresztant odwraca się, spoglądając z oddali na Judasza, ale że też jest już ledwie widoczny, to tylko bielejąca twarz każe się domyślać, że to Jezus.
Judasz już wie, że popełnił coś strasznego. Ale jak mógł przypuszczać, że Jezus dobrowolnie odda się w ręce kapłanów? I teraz przeżywa udrękę…
[I ten obraz znajduje się w Moskwie w Trietiakowskiej Galerii.]
I takiego udręczonego zdrajcę, który dałby wszystko, żeby cofnąć sytuację, maluje z kolei w wieku XVII inny genialny psycholog pędzla, Rembrandt. Ten zaledwie wtedy 23 letni syn młynarza znad Renu, jako jedyny wśród malarzy okazał Judaszowi współczucie. Obraz nazywa się „Judasz zwraca kapłanom srebrniki” i znajduje się w prywatnych zbiorach w Anglii, ale w Pradze w Narodnim Muzeum jest kopia wykonana przez ucznia Rembrandta.
To wstrząsająca scena. Zrozpaczony, załamany Judasz, rzucił arcykapłanowi przeklęte srebrniki pod nogi i na kolanach błaga, prosi, żebrze wprost o odwołanie akcji, broni jak umie niewinnego Nauczyciela. Kapłani jednak nie mają zamiaru odstąpić od tak dobrze pomyślanego planu i opędzają się przed nim, jak przed wściekłym psem. Wprost wyczuwa się ich nienawiść, pogardę dla tego chudopachołka, który im zawraca głowę. Za chwilę go wykopią z tej sali.
A zdruzgotany Judasz, który w końcu okazał się człowiekiem, nad pieniądze wybrał uczciwość, z bezsilności i rozpaczy, powiesi się.
I tak, scena przekazywania mu pieniędzy i scena ich zwrotu, zawiera w malarstwie całą historię zdrady Judasza.