Wizje zmarłych dzieci pragnących pocieszyć rodziców
Tekst z autobiograficznej książki słynnej uzdrowicielki i medium, zmarłej w 2002 r. Betty Shine – „Moje życie jako medium”, tł. M. Woźniak, Bertelsmann 2001
s. 132
Coraz częściej objawiały mi się dzieci. Wśród nich wielu moich małych pacjentów, których nie dało się odratować, ale którym – jak sądzę – za sprawą zabiegów uzdrowicielskich oszczędziłam wielu cierpień. Wszystkie prosiły o przekazanie wiadomości rodzicom. Oto kilka takich przypadków:
Małej Janey nie można było pomóc. Miała guza mózgu. Zmarła, mając 6 lat. Objawiła mi się pewnego dnia, prosząc o przekazanie mamie serdeczności od niej i od cioci Lucy. Prosiła też, żeby powiedzieć, iż odnalazła swoją ukochaną papugę.
Niezbyt chętnie pośredniczę w tego typu sprawach. Boję się reakcji rodziców. Wiadomość od zmarłego dziecka może przecież otworzyć ledwie zabliźnione rany. Nie miałam jednak wyboru. Zadzwoniłam. Telefon odebrała mama Janey. Gdy powiadomiłam ją, że właśnie widziałam małą, w słuchawce zaległo ciężkie milczenie.
– Coś mówiła? – padło po chwili pytanie.
Opowiedziałam, co słyszałam. Mama Janey załkała w słuchawkę. Wyraziłam ubolewanie, że może niepotrzebnie ją denerwuję.
– Ależ nie! To cudowne, i wiadomość, i to, że pani ją widziała. Nie miałam pojęcia, że takie rzeczy naprawdę się zdarzają.
– Owszem, to prawda – odparłam. – A kim jest ciocia Lucy?
– To moja starsza siostra. Zmarła dwa lata przed Janey.
– A papuga?
– Rzeczywiście mieliśmy papugę. Padła pół roku przed odejściem małej. Och, Betty, jestem przekonana, że moja mała przesłała wiadomość, żeby mnie przekonać, że jest, że istnieje na tamtym świecie. Widzi pani, mój mąż w nic takiego nie wierzy, a z drugiej strony, do dziś nie może się pogodzić ze śmiercią córki. Może ta wiadomość ukoi wreszcie jego ból.