Kwestia datacji czterech ewangelii
[Poniższy tekst powstał na podstawie wywiadu Grzegorza Dobieckiego z Jacqueline Genot – Bismuth, zamieszczonego w gazecie „Rzeczpospolita” 24-26 XII. 2003. Prof. Bismuth (ur. 1938, zm. 2004)to badaczka rękopisów hebrajskich, profesor katedry antycznego i średniowiecznego judaizmu na Sorbonie, autorka książki UN HOMME NOMME SALUT – „Człowiek zwany Zbawieniem”, napisanej z pozycji ateistki pochodzenia żydowskiego. Swoimi poglądami naraziła się jednakowo Kościołowi i ortodoksyjnym Żydom.]
Od końca ubiegłego wieku dużo się zmieniło w kwestii datacji Dobrej Nowiny. Rzetelne badania historyczno-filologiczne doprowadziły część uczonych do wniosku, że wszystkie cztery Ewangelie powstały znacznie wcześniej niż to ustalono w wieku XVIII i narzucono jako pewnik. Uznano wtedy, że Ewangelie zapisano kilkadziesiąt lat po śmierci Jezusa, kiedy nie żyli już świadkowie wydarzeń, którzy mogliby sprostować pewne nieścisłości, a zatem są mało wiarygodne. Za Ewangelię najwcześniejszą uznano wersję św. Marka, spisaną między 64 a 70 rokiem, za najpóźniejszą – św. Jana, spisaną pod koniec I wieku, a może nawet jeszcze później. Dodam też, że uczeni sceptycy Oświecenia twierdzili, że jeśli Bóg istnieje to z pewnością nie działa w świecie naturalnym, a cuda opisane w Ewangelii, to dobra lektura dla naiwnych prostaczków.
Dziś większość biblistów odeszła od ustalonej prawie 300 lat temu chronologii w przekonaniu, że datacja taka mija się z prawdą. Jeden z argumentów okazał się zaskakująco oczywisty i aż dziw, że nikt wcześniej na niego nie wpadł. Skoro bowiem żadna z czterech Ewangelii nie wspomina o zburzeniu przez Rzymian w 70 roku świątyni jerozolimskiej, to chyba jasne, że musiały powstać przed krwawym najazdem Tytusa Flawiusza. Żaden z Ewangelistów nie wspomina też o wcześniejszych (w latach 64-65) okrutnych prześladowaniach żydowskich wyznawców Jezusa w Rzymie za panowania Nerona.
Z kolei badania lingwistyczne Ewangelii i wnikliwe studia porównawcze wersji greckiej z hebrajską doprowadziły uczonych do wniosku, że wszystkie – z wyjątkiem Ewangelii wg Św. Łukasza – zostały pierwotnie spisane w języku semickim, najprawdopodobniej hebrajskim, a dopiero potem przełożone na język grecki. Musiały zatem powstać wcześniej, niż uważano, bo od oryginału do tłumaczenia potrzebny był czas.
Tak więc dziś większość biblistów opowiada się za następującą datacją: najpierw, już w 36 roku, powstały dwie Ewangelie: wg św. Mateusza (przy czym są jakieś podstawy, by przypuszczać, że jej autor o pewnych sprawach dowiedział się bezpośrednio od św. Józefa) i wg św. Jana, a następnie – między rokiem 40 a 60-ym, Ewangelia grecka św. Łukasza, i na końcu św. Marka, w okresie między 50 a 60 rokiem.
Prof. Jacqueline Genot- Bismuth przesuwa powstanie Ewangelii św. Jana jeszcze śmielej w głąb historii, datując ją na lata 27-36. Uważa, że Jan spisywał owe wydarzenia na bieżąco, jeszcze za życia Jezusa. Swoje przypuszczenia opiera na sposobie zapisu, rodzaju aktualnej relacji, jakby reportażu. Mówi w wywiadzie:
[…] relacja Jana z uzdrowienia przez Jezusa niewidomego od urodzenia jest bardzo żywa, z wieloma detalami, napisana w sposób jaki można to zrobić tuż po wydarzeniu, gdy ma się je świeżo w pamięci.
Jan, Johanan, zanim poznał Jezusa był rabinem, który po przejściu na chrześcijaństwo, w oczach jerozolimskich kapłanów okazał się zdrajcą, heretykiem, którego przeklęli i obdarzyli przydomkiem Anazuf – Wyklęty. (Dlatego musiał opuścić Palestynę i udać się do Antiochii.) Zdaniem prof. Bismuth, spisana po hebrajsku Janowa Ewangelia jest księgą w duchu semickim, głęboko osadzoną w świecie żydowskim, a nie hellenistycznym. Gdy Jan pisze o „strachu przed Żydami”, ma na myśli prześladowania uczniów zaraz po ukrzyżowaniu Jezusa. Gdy pisze, że w Jerozolimie „jest sadzawka owcza”, Betesda, datuje niejako Ewangelię, bo ta sadzawka znikła po zburzeniu Jerozolimy w 70 r.
Z cytowanego tu wywiadu dowiedziałam się też czegoś niezwykłego. Profesor Bismuth mówiła o tym tak:
W Sankt Petersburgu znalazłam kilka lat temu bardzo stare dokumenty, które są – według mnie – niezaprzeczalnym zapisem z procesu Jezusa. Przynajmniej jeden z nich, pochodzący z 31 roku naszej ery, nie pozostawia dla mnie wątpliwości: to rodzaj stenogramu, w którego finale odnotowany jest wyrok; także odpowiedzi, jakich udziela Jezus sędziom. Stenogram ten został zapisany w języku hebrajskim. Znając ten język, starożytniczka stwierdziła, że Jezus posługiwał się podczas procesu bardzo wyrafinowanym hebrajskim, drwiąc ze swoich sędziów. I obecnemu na rozprawie Poncjuszowi Piłatowi nie szczędził ironii. Powiada też, że dokument petersburski z 31 roku ukazuje realia tamtych czasów w sposób nie odpowiadający ani chrześcijańskim, ani żydowskim wyobrażeniom o pochodzeniu obu religii.
Ponieważ autorka wywiadu zmarła zaledwie rok później, nie wiem czy udało się jej opublikować zapowiadane wyniki swoich niezwykłych odkryć w Petersburgu, gdzie nikt owych dokumentów nie traktuje poważnie, uważając je za falsyfikaty z X wieku. Jej zdaniem są to bezcenne oryginały.