Jadwiga Skirmunttówna – „Pani na Hruszowej”, mg, b.d.,
25lat wspomnień o Marii Rodziewiczównej
Wpadła mi w ręce książka wspomnieniowa o Marii Rodziewiczównie, napisana przez jej kuzynkę i wierną przyjaciółkę. Dowiedziałam się z niej, jakim niezwykłym człowiekiem była autorka książek moich młodych lat („Dewajtis”, „Lato leśnych ludzi”), o której dotychczas nic nie wiedziałam.
Była nie tylko pisarką, była gorącą patriotką, kochała wielką miłością tę znowu wolną Polskę po 1918 roku, bo przecież połowę życia spędziła w kraju całkowicie zależnym od Rosji. Społecznica, zarazem gospodarz całą gębą, wzorowo zarządzała ukochanym majątkiem, odziedziczonym po pradziadach na Polesiu, kupionym za czasów rozbiorów od generała Suworowa. Pomagała komu tylko mogła, o wielkim sercu, zawsze pogodna, optymistka, z ogromnym poczuciem humoru, gościnna, niezwykle pracowita.
Urodzona rok po Powstaniu Styczniowym miała nieszczęście przeżyć dwie wielkie wojny i nawałę bolszewicką, niosącą nie tylko zagładę wszelkiej kulturze, lecz wywołującą jakąś dziką nienawiść i okrucieństwo w części miejscowego ludu, którym Rodziewiczówna całe życie się opiekowała.
Drugą wojnę przeżyła na tułaczce po kraju i pobycie w Warszawie podczas całego Powstania. Chora na płuca, z astmą, nie mogła schodzić do piwnicy na czas bombardowania, zostawała w mieszkaniu, też w coraz to innym, w miarę burzenia Warszawy. I umęczona strasznymi warunkami, głodem, zimnem, nalotami i bombardowaniami, schorowana a nigdy nie narzekająca, zmarła miesiąc po upadku Powstania, w listopadzie 1944 roku, mając 80 lat.
Dziś chcę przytoczyć regulamin, jaki w szczęśliwych latach międzywojnia wywiesiła na ścianie w swoim dworze w Hruszowej, bo wydaje mi się, że ten zestaw „dziesięciorga przykazań” dla domowników i gości, wszystko o niej mówi, a i nam dzisiaj bardzo by się przydał. Przeczy też przekonaniu, jakie nam w czasach PRL wpajano, że ziemianie, „panowie”, to jedynie groźne pasożyty, lenie i nieroby, a do tego wyzyskiwacze. Na pohybel im! No i zlikwidowano tysiące majątków, spalono dwory i zaścianki na Polesiu, okrutnie zabito ich właścicieli, jeśli nie zdołali w porę uciec.
Ale teraz powróćmy na chwilę do czasów szczęśliwych.
Oto wspomniany regulamin:
1. Czcij i zachowaj ciszę, pogodę i spokój domu tego, aby się stały w tobie.
2. Będziesz stale zajęty pracą wedle swych sił, zdolności i zamiłowania.
3. Nie będziesz śmiecił i czynił bezładu ani zamieszania domowego porządku.
4. Pamiętaj abyś nie kaził myśli ni ust mową o marności i głupstwie.
5. Nie będziesz opowiadał, szczególnie przy posiłku, o chorobach, kalectwach, kryminałach i smutkach.
6. Nie będziesz się gniewał ani podnosił głosu z wyjątkiem śpiewu i śmiechu.
7. Nie będziesz zatruwał powietrza domu złym i kwaśnym humorem.
8. Nie wnoś do domu tego szatańskiej czci pieniądza i przekleństwa spraw jego.
9. Zachowaj przyjacielstwo dla bożych zwierząt, za domowników przyjętych, jak psy, ptaki, jeże, wiewiórki.
10. Nie okazuj trwogi, a znoś z spokojem wszelki Boży dopust, jak głód i chłód, biedę, chorobę i najście niepożądanych ludzi. Błogosławieństwo Boga i Królowej Korony Polskiej niech strzeże fundamentów, węgłów i ścian domu tego i zdrowia i dusz jego mieszkańców. Amen.
Dwór w Hruszowej, jak i wszystkie sąsiednie, został, niestety, spalony podczas II wojny światowej przez bolszewików. Reguły moralne unicestwiono…