Okruchy historii

Madonna MA
Rzeźba w katedrze Notre Dame

Dzieje „Madonny z Brugii”

                                                  Cz. 2

Żaden z niemieckich dygnitarzy, nawet Göring, nie ośmieliłby się porwać Hitlerowi arcydzieła tej miary, dlatego „Madonna” Michała Anioła trafiła do magazynu z którego wszystkie dzieła były przeznaczone do przyszłego, wymarzonego muzeum Hitlera w Linzu, najwspanialszego na świecie, wedle jego zapowiedzi.

A oto jak w maju 1945 roku w kopalni Altausee alianci odkryli zrabowaną „Madonnę”. Cytuję za wspomnieniami obrońców zabytków, które przytacza R. Edsel w swej książce:

„[…] powoli obeszli rejon wybuchu widocznymi ciemnymi tunelami. Przewodnik poprowadził ich do zimnego serca góry, gdzie, mijając boczne korytarze, dotarli do ogromnej komory. W świetle kołyszących się lamp ujrzeli kolejne półki z drewnianymi skrzyniami wypełnionymi światowymi arcydziełami sztuki, aż wreszcie ich spojrzenia padły na mlecznobiałą Madonnę z Brugii Michała Anioła. Leżała na boku na brudnym materacu w brązowo białe paski,” prawdopodobnie tym samym, na którym przenoszono ją przed ośmioma miesiącami tuż przed wkroczeniem aliantów.

Jeden z obrońców zabytków, Thomas Carr Howe Junior, na jej widok zapisał później: Światło naszych lamp muskało miękkie szaty Maryi, subtelne rysy jej twarzy.

Madonna z Brugii była tu jedną ze 137 skradzionych rzeźb, a dziełem sztuki spośród 6577 obrazów, 122 gobelinów, 129 egzemplarzy broni, licznych przedmiotów sztuki, książek i archiwaliów. Komory kopalni soli teraz wypełniały solidne regały zastawione gęsto dziełami sztuki.

Po zbadaniu warunków panujących w kopalni, głównie wilgotności, amerykański konserwator uznał, że dzieła sztuki wytrzymają tu bezpiecznie jeszcze rok. Ale 25 czerwca 1945 r. doszły do niego niepokojące wieści – prezydent H. Truman ugiął się przed Stalinem i stało się całkiem prawdopodobne, że przy podziale stref, Austria znajdzie się w radzieckiej strefie okupacyjnej, a wtedy wszystkie skarby w kopalni trafią w ręce Stalina. Termin podziału wyznaczono na lipiec i aliantom zostało zaledwie kilka dni na ewakuację tysięcy obiektów. Zaczęło się szaleństwo pakowania.

Najpierw wytypowano dzieła sztuki przeznaczone do wywiezienia w pierwszej kolejności. Członkowie sekcji obrońców skarbów z asystentami, zaopatrzeni w niemieckie kożuchy, zawijali w nie obrazy i rzeźby, ładowali do skrzyń, skrzynie na wózki kolejki sunącej po wąskich torach, używane w kopalni a nazywane kopalnianymi psami. Ciągnęła je mała lokomotywa, a zabezpieczali górnicy, idący przy kolejce. Na zewnątrz przeładowywano skrzynie na dwa pojazdy gąsienicowo- kołowe i niebezpieczną górską drogą odwożono do punktu zbiorczego w Monachium. Tam je rozładowywano, a z powrotem do kopalni zabierano skrzynie i kożuchy.

Wszyscy pracowali po 16 godzin dziennie, utrudniały im pracę nieustannie padające deszcze, a także i to, że zniszczona wybuchami instalacja elektryczna była ciągle nieczynna. Do tego kwatery mieszkalne fatalne, brakowało żywności, pracujący nie mieli też kontaktu ze światem, nie wiedzieli, ile czasu im zostało.

Pakowanie „Madonny” zajęło im prawie całą dobę.  Owijali ją w futra i papier, obwiązywali linami, aż upodobniła się – jak zapisał jeden z pakujących – do związanej szynki. „Tak oto mieli do przetransportowania jednotonową szynkę, na której nawet najdrobniejsza rysa zostanie zauważona przez cały świat.”

Wreszcie, 11 lipca, eskortowana przez pojazdy półgąsienicowe, wyruszyła w drogę do Monachium, 240 km w stronę „domu”. Razem z „Madonną” zabrano ołtarz gandawski van Eycka, a także dwa płótna Vermeera – „W pracowni artysty” i „Astronoma”, oba skradzione z kolekcji Rotschildów.

Do Monachium, potężnej składnicy dzieł zrabowanych w Europie, trafiła też krakowska „Dama z łasiczką”, arcydzieło Leonarda da Vinci, którą sobie przywłaszczył gubernator Hans Frank, ale alianci w 1945 roku znaleźli ten obraz w jego bawarskiej willi w Schliersee i szczęśliwie powrócił do kolekcji Czartoryskich.