PADRE PIO I UPARTY SPADOCHRON
Jeden ze świadków w procesie kanonizacyjnym ojca Pio opowiadał, jak podczas wojny, gdy jako pilot musiał się katapultować, skakał na spadochronie, który się nie otworzył. I leciał na ziemię przekonany, że już po nim.
Tymczasem spadochron zaczął zwalniać, a pilot na ziemi wpadł w ramiona jakiegoś mnicha. Kiedy oprzytomniał, zdrów i cały, chciał podziękować, ale nikogo już przy nim nie było.
I dopiero wiele lat po wojnie, podczas jakiegoś programu telewizyjnego o Padre Pio, lotnik rozpoznał swojego mnicha. Poruszony wywołał żonę z kuchni:
– Chodź tu, chodź tu, szybko! To mój mnich, to mój mnich! To on!
Podczas katastrofy tego samolotu, Padre Pio przebywał w klasztorze w odległym San Giovanni Rotondo, na obcasie buta włoskiego.