Uśmiechnij się

   UŚMIECHNIJ  SIĘ

            Miałam  wczoraj nad ranem zabawny sen. Śniło mi się, że umarłam; skulona lewitowałam aż znalazłam się przed bramą do niebios. Zobaczyłam św. Piotra z kluczami w ręku, tak jak go malują artyści na obrazach, grzecznie dygnęłam i … podałam mu pudełko czekoladek, takich często reklamowanych w TV. No bo jakże, taka niezwykła wizyta, iść tak wysoko z pustymi rękami?

Stary rybak rozpromienił się na widok dawno niewidzianych słodyczy i zaczął mi wylewnie dziękować. Mówił, że jeszcze nikt mu tutaj nigdy nic nie dał, bo ludzie myślą, że jak jest klucznikiem niebieskim, to już nic nie potrzebuje.

 – A przecież… – zaczął … – ale nie dokończył, bo niezbyt grzecznie weszłam świętemu w słowo:

– Szczerze mówiąc  – powiedziałam –  ja też tak myślałam, a te czekoladki to tak z grzeczności, ale przecież po śmierci…

I nagle rozdzwonił się telefon, wyrwał mnie ze snu i przerwał niezwykłą  rozmowę. Wybuchłam śmiechem w słuchawkę, aż kolega, Jacek – bo on lubi dzwonić rano – zaintrygowany spytał, co mnie tak ubawiło? Opowiedziałam mu przerwany sen, na co padła ciekawa propozycja:

– Słuchaj, powiedział, a może daj sobie już spokój z pisaniem i zatrudnij się w jakiejś firmie reklamiarskiej? Bo masz potencjał i może wreszcie zarobisz jakieś pieniądze!