Wokół grobu Jezusa, 2

                                       WOKÓŁ  GROBU  CHRYSTUSA

                                                 CZ. 2

                                       Całun  Turyński

  Nad Całunem Turyńskim z katedry św. Jana pochylono się z uwagą po raz pierwszy w 1898 roku, kiedy to pewnego majowego dnia fotograf Secondo Pia wykonał zdjęcie tej relikwii i po wywołaniu przeżył szok: oto zobaczył przed sobą postać umęczonego mężczyzny ze śladami krwi na twarzy i całym ciele… Jak się wkrótce okazało, śladami zgodnymi z opisem męki Jezusa w Ewangelii. Poza tym ukazała mu się twarz, którą wszyscy dobrze znali z ikon; mógł to być osławiony prawzór wszystkich sakralnych wizerunków Jezusa Chrystusa.

Ikona Chrystusa Pantokratora z Synaju
Chrystus Pantokrator (Synaj)

Ponieważ wszystkie stare wizerunki Jezusa pokazują Go zawsze w podobny sposób – ciemne długie włosy rozdzielone po środku, długi, wąski nos, duże ciemne oczy, słowem „typ Chrystusowy”, nie ulega wątpliwości, że musiały być wzorowane na wspólnym pierwowzorze. Dziś się przyjmuje, że tym wzorem był właśnie Całun z Turynu.

                   [Fotografia CAŁUNU Turyńskiego]

Twarz z całunu turyńskiego, pozytyw oraz negatyw
Całun turyński, twarz, pozytyw oraz negatyw

  Od czasu owej sensacyjnej fotografii do dziś delikatny obraz z krwi, wody i subtelnych cieni niepokoi uczonych; powstała wspomniana już wyżej przeze mnie specjalna gałąź nauki nazwana sindonologią. Naukowcy nadal nie potrafią wyjaśnić, jak ten obraz powstał.

 Jednym z głównych badaczy w tej dziedzinie jest Ian Wilson, który poświęcił temu zagadnieniu dwie książki: „Całun Turyński”, (Pax 1985) i nowszą „Krew i Całun, (Amber 2001). Autor prześledził losy tego płótna, jego wędrówki przez świat, podsumował wyniki badań dotyczące jego pochodzenia, struktury i wszystkich cech charakterystycznych przy wykorzystaniu aparatury elektronicznej. Przebadano co tylko się dało. Potwierdzono oryginalne płótno z czasów Jezusa i okolic Palestyny, zbadano zebrane z jego powierzchni pyłki stwierdzając, że są to głównie pyłki roślin kwitnących wiosną w okolicach Jerozolimy, zbadano ślady krwi, określając jej grupę jako AB, itd. itd.

Kiedy jednak zapanowała wiara w niezawodność datacji metodą izotopu węgla C14, po zbadaniu kilku próbek płótna, Całun Turyński uznano za falsyfikat. 13 października1988 roku kardynał Anastasio Ballestero, arcybiskup Turynu, ogłosił wyniki badania stwierdzające, że płótno powstało między rokiem 1260 a 1390. Zachował jednak pewien dystans do tego odkrycia: „to, co zostało powiedziane – dodał – nie jest ostatnim słowem o tym zagadkowym płótnie”. I tu miał rację, bo przecież już wtedy świat uczonych wiedział, że metoda węgla C14 wcale nie zawsze się sprawdza, wystarczy jakieś zanieczyszczenie i wkrada się błąd.

Tak np. szef laboratorium w Zurychu dał do zbadania obrus swojej teściowej liczący 50 lat, a badanie dodało mu lat 300 i zrobiło z niego zabytek z… XVII wieku. Laboratorium w Oxfordzie zadatowało pewne malowidło znalezione w afrykańskim buszu w na rok 1200, tylko że kiedy sensacyjne wyniki podano w prasie do publicznej wiadomości, pewna starsza pani z RPA rozpoznała w nich swoje własne prace, wykonane jedenaście lat wcześniej, następnie skradzione i porzucone w buszu. Metoda ta nie zdała też zupełnie egzaminu przy badaniu próbek gleby pobranych z księżyca.

W wypadku Całunu Turyńskiego okazało się, że nieprawdziwy wynik może tkwić w tym, że próbki tkaniny pochodziły z jego części zewnętrznych, nieoryginalnych, którymi zakonnice obszyły właśnie w średniowieczu uszkodzoną relikwię po jakimś pożarze.  Naukowcy drążyli więc sprawę dalej, stawiając kolejne pytania i szukając odpowiedzi.

Dziś już nikt nie upiera się przy hipotezie, że to falsyfikat. W 1997 roku jeden z badaczy, dr fizyki John Jackson postawił w swej publikacji śmiałe pytanie, czy obraz Człowieka na całunie nie powstał przypadkiem w wyniku procesu dotąd nieznanego nauce? Bo mimo starań, wszelkie próby wyjaśnienia genezy utrwalonego na nim wizerunku sposobami naturalnymi spełzły na niczym. Z pewnością nie został namalowany.

W Internecie wyczytałam przypuszczenie, że powstał w wyniku „zdarzenia nuklearnego”, którego odtworzyć nie można. Być może, sugeruje Jackson, naukowcy powinni rozważyć tu hipotezy nieopierające się na konwencjonalnych zasadach współczesnej nauki, ponieważ Całun może być obiektem reprezentującym sobą rodzaj „nowej fizyki”.  

 I tak przedstawiciel fizyki XXI wieku potwierdził zdanie niejakiego Szekspira z wieku XVI, że „są  rzeczy na niebie i ziemi, o których  się nie śniło filozofom”, czyli przyjaciołom wiedzy, naukowcom.

                                             c.d.n.