Matki Boskiej Nieustającej Pomocy
Patrzy na mnie głęboko zamyślona Matka, mały Jezus spogląda
z powagą gdzieś w dal. Ale może za chwilę odwróci główkę…
– Matulu, Matulu…
Matka nie słyszy. Jakieś straszne przeczucie targa jej sercem.
– Matulu…
Nie słyszy. W uszach ciągle jej brzmią przerażające słowa starego
Symeona o jakimś mieczu boleści, który przeszyje jej serce…
– Matulu…
Miecz? Nie rozumie. Czasem wydaje się jej, że widzi gdzieś w dali
coś jak krzyż, a nawet trzy krzyże, i nie pojmuje – przecież to rzymska
kaźń przeznaczona dla groźnych przestępców, a jej Synek z Boga, święty,
zrodzony do świętości…
– Matulu, sandałek mi spada…
– Co? Sandałek? A prawda, miałam ci go podwiązać…