Wspomnienie misjonarza
KIM „ONI” BYLI ?
Historię tę wyczytałam przed laty w książce autorstwa jakiegoś protestanckiego misjonarza, ale z przykrością przyznaję, że nie pamiętam ani jego nazwiska, ani tytułu książki. A szkoda, bo historia w niej podana była niezwykła.
Zdarzyło się to, o ile pamiętam, na jakiejś wyspie w Południowej Ameryce, w dżungli, wśród półnagich i brązowoskórych tubylców. Oto kiedy po wielu latach stary pastor opuszczał tę swoją placówkę misyjną, w drodze do łodzi towarzyszył mu uprzejmie wódz plemienia. Ponieważ misjonarz nawrócił tubylców na chrześcijaństwo, wódz nie był już poganinem i uważał się za duchowego brata pastora. Toteż zadał mu pytanie, jakie go dręczyło od dawna:
– Pamiętasz dzień, w którym do nas dotarłeś?
– Oczywiście. Bardzo dobrze.
– To powiedz mi, z kim wtedy tu przypłynąłeś?
– Jak to z kim? – zdziwił się pastor. – Byłem sam. Wysiadłem z tej łodzi, na której mnie przywieźli, oni odpłynęli i zostałem sam.
– Nie. Cały czas miałeś dwóch takich dziwnych po bokach. Kim oni byli? Przecież teraz już możesz się przyznać, wyznajemy tę samą wiarę.
– Nie mam się do czego przyznawać. Byłem zupełnie sam.
– Nie. Szli z tobą tacy dwaj i mocno świecili. My siedzieliśmy ukryci w krzakach ze strzałami gotowymi do zabicia ciebie, bo nie chcieliśmy tu żadnego księdza.
– To dlaczego mnie nie zabiliście?
– Właśnie z powodu tych dwóch, bo oni byli ze światła, tak mocno świecili. Wystraszyliśmy się ich. Powiedz mi, kim oni byli?
Ale ksiądz nie wyjawił wodzowi tajemnicy; nie mógł, bo sam jej nie znał. Nawet nie wiedział, że miał u boku świetlistych obrońców.