Beata Wolska – Obertyńska urodziła się 18 lipca 1898 roku. Miała 16 lat, gdy wybuchła I wojna światowa. Spędziła ją razem z rodzeństwem u krewnych w Zakopanem, w cudownej willi Pawlikowskich na Kozińcu.
Kiedy wybuchła II wojna światowa miała lat 41, była już od dwóch lat wdową po ziemianinie, zarządzającą dzielnie majątkiem na Ukrainie, lecz po najeździe Związku Radzieckiego na polskie kresy, straciła dwór i ziemie, została we Lwowie aresztowana (lipiec 1940 r.), po czym z więzienia wywieziona w głąb Rosji do lagru w kole podbiegunowym, w Workucie. Uwolniona w rezultacie układu Sikorskiego ze Stalinem (30. VII. 1941) po niecałych dwóch latach, (luty 1942), po wielu kolejnych miesiącach poniewierki i ciężkiej pracy w kołchozach, dotarła do polskiego wojska w Persji i tak znalazła się w Armii generała Andersa.
Była pierwszą autorką wspomnień Polaków z radzieckiej niewoli, bo udało się je wydać już w 1946 r. Wspomnienia Herling-Grudzińskiego i Czapskiego ukazały się kilka lat później. Jest to lektura zatykająca dech w piersiach; bo to, co zesłańcy i skazańcy jedynie za polskość, albo przynależność do warstwy inteligenckiej wtedy przeżyli, nie mieści się w normalnej ludzkiej głowie.
Zanim jednak historia okazała się dla poetki okrutna, cieszyła się dobrobytem i urodą ojczystej ziemi i pisała, podobnie jak jej matka, wiersze. Utrzymane w duchu Młodej Polski i bliskie grupie Skamandra, z którą się przyjaźniła.
Jej debiutancki tomik ukazał się w 1927 roku p.t. „Pszczoły w słoneczniku”. Oto jeden z ówczesnych wierszy.
Przydrożny krzyż
Kwiatami gra me pobliże gdy pęd się wichru niem przetrze Wiszę wysoko wtulony krzyżem w białą czereśnię Zmęczonym, śpiący, przewiany i słuch mnie w tym wichrze mami czyżby kto wspomniał tu moje rany tak biało mi przed oczami Czereśnia w kwietnym rozroście siebie czy krzyż mój kołysze? O nic mnie teraz ludzie nie proście tak szumi, że nie słyszę