B. Obertyńska

                    „ W domu niewoli”, 4 i ostatni   [s. 499]

Autorka chwilowo przebywa w kołchozie sowieckim w Uzbekistanie. Tu dochodzą ją wieści o wojnie z Niemcami na terenie ZSSR.

„Najdziwniejsze jednak, że wnosząc  z dość głupawych zresztą biuletynów naszego Uzbeka- prawdą jest, że […] Rosja się trzyma […] Przecież miała się rozlecieć do kilku miesięcy! A tu – choć Niemiec idzie w nią jak w masło, choć zajął już setki tysięcy kwadratowych mil – ani śladu tego przewrotu, ani śladu rewolucji, która – opierając się na tym, czego się człowiek nasłuchał po celach od własnych ich ludzi – powinna była wybuchnąć z żywiołową siłą po pierwszych sukcesach Hitlera.

Ale z Rosją zawsze tak… Nikt jeszcze nigdy nie przewidział, nie obliczył, nie wywnioskował, jak ten grząski, zatajony, azjatycki kolos zareaguje na te czy inne wahnięcia dziejów. Rosja była zawsze i będzie – tak sobie, jak światu – ponurą, niedocieczoną, mylącą zagadką, jedną wielką niewiadomą o zupełnie przypadkowych nieobliczalnych odruchach.[..]

Czemu te uciśnione, głodne rosyjskie masy biją się jeszcze w obronie reżimu, którego nienawidzą? Gdzie logika? Gdzie powód? […]

I odpowiedź znajdujemy tylko jedną: widocznie nienawiść do Germańca okazała się  jeszcze silniejsza od tamtej! […] Pierwszy raz między bezbronną ofiarą a krwawym jej katem nastąpiło zbliżenie w imię wspólnej obrony i wspólnej nienawiści do najeźdźcy.

Już tego nie można Niemcom odmówić! Umieją sobie jednać nienawiść żadnej innej nierówną! Z daleka, na niewidziane mogli się może tym nieszczęśliwym ludziom zdawać ową przyzywaną od lat, opatrznościową siłą, tym „choćby diabłem” za którym tyle westchnień słyszało się po celach – jakimś zbawiennym kataklizmem, który jeden mógł jeszcze wyrwać Rosję z ojcowskich szponów komunizmu. Roili biedacy, że im ten ktoś przyniesie chleb i swobodę […] Tymczasem…

Wieść o niemieckich okrucieństwach na zajętych terenach, o paleniu wsi i mordowaniu cywilnej ludności rozeszła się już szerokim echem po całej Rosji. […]