Z lektury, czyli z „Szuflady” Katarzyny Szczepańskiej-Kowalczuk
Autorka „Szuflady” wędruje na Ukrainę tropem swych przodków, Wolskich.
Jest wnuczką Juliusza, najmłodszego brata Beaty z Wolskich Obertyńskiej.
Trafia do historycznej miejscowości SKOLE, leżącej na szlaku wiodącym z Halicza na Węgry. Począwszy od XVII w. właścicielami okolicznych ziem byli Radziwiłłowie i Lubomirscy. W XIX w Wolscy, mający swą siedzibę we Lwowie, zbudowali tu, w okolicy słynącej ze zdrowego górskiego powietrza, skromny letniskowy dom, głównie dla swoich dzieci zagrożonych gruźlicą, (w tym właśnie dla znanej nam z tragicznych wspomnień z sowieckiego łagru Beaty). Wojna odmieniła tu wszystko, sprzątnęła z ziemi nie tylko letniskowy dom Wolskich.
Oto wspomnienie mieszkanki tej miejscowości, staruszki, Józefy Dobosiewicz, z czasów II wojny św., kiedy Niemcy zerwali układ z ZSRR i weszli na dawne kresy polskie, a wtedy już – radziecką Ukrainę.
Katarzyna Szczepańska- Kowalczuk nagrała tę rozmowę w maju 2011 r. Myślę, że jej rozmówczyni już nie żyje i że uniknęła obecnej wojny, ale jej córka, lekarka, i wnuki, tam nadal mieszkają.
Epizod dotyczy błyskawicznego posuwania się na wschód armii Hitlera i jego metody podboju tych ziem.
s. 392-3
„Mama kazała nam iść się bawić na łąkę – twarz staruszki tężeje, oczy szeroko otwarte na to wspomnienie. – Mieliśmy taki kawałek, w górę, macha ręką w kierunku lasów. – Powiedziała, że …tylko pranie powiesi i przyjdzie po nas. I … wracamy z [mamą i] pustą miednicą, a sąsiad mówi – nie macie po co wracać, waszego domu już nie ma.
– Jak to – dziwi się mama – przecież mam tutaj klucz – i wyjmuje go z pustej miski.
– Nie tylko waszego domu, ale żadnej chałupy przy całej naszej ulicy! – krzyczy sąsiad. I tak my zostali z kluczem w ręce.
Jak Niemcy weszli, to wszystko po drodze popalili. Zostaliśmy z tą miednicą w letnich sukienkach i w sandałkach. Bo jeszcze, proszę pani, było lato, a potem… zima… To szkoda opowiadać, co myśmy przeszli.”
A wojna trwała kilka lat…