Historia Bena, nieślubnego chłopca w XX wieku w Stanach Zjednoczonych
Gdy Ben Hooper miał 3 lata, inne dzieci prawie się z nim nie bawiły. Ich rodzice wypowiadali wręcz idiotyczne teksty w rodzaju, „co ten chłopiec tu robi, bawiąc się z naszymi dziećmi?” – tak jakby dziecko miało jakikolwiek wpływ na to, kto je spłodził.
Sobota była najcięższym dniem ze wszystkich. Mama Bena zabierała go wtedy do niewielkiego supermarketu, by zrobić zakupy na cały tydzień. Inni rodzice, będący wtedy w sklepie, niezmiennie robili złośliwe uwagi i to tak głośno, by zarówno matka, jak i dziecko mogli je usłyszeć.
W tych czasach nie było przedszkoli, więc w wieku sześciu lat Ben znalazł się w pierwszej klasie. Dostał własną ławkę, jak wszystkie dzieci. Na przerwach pozostawał w tej ławce i uczył się, gdyż żadne dziecko nie chciało się z nim bawić. W południe samotnie spożywał swój lunch.
Gdy miał dwanaście lat w jego małym miasteczku we wschodnim Tennessee pojawił się nowy, młody kaznodzieja. Ben usłyszał o nim, że jest kochany i nie osądzający. Że akceptuje ludzi takimi, jacy są, a gdy jest wśród nich sprawia, że czują się najważniejsi w świecie.
Pewnej niedzieli mały Ben, chociaż nigdy przedtem nie był w kościele, postanowił, że pójdzie posłuchać księdza. Wślizgnął się do kościoła już po rozpoczęciu nabożeństwa i opuścił je przed końcem, by uniknąć złośliwych komentarzy, ale podobało mu się to, co usłyszał. Poszedł więc i w następną niedzielę i w następne. Zawsze wchodził i wychodził tak, by go nikt nie zauważył.
W szóstą czy siódmą niedzielę kazanie tak nim wstrząsnęło, że był jak zaczarowany. Było prawie tak, jakby nad głową kaznodziei pojawił się cudowny napis: „Dla ciebie mały Benie Hooperze, synu nieznanego ojca, jest nadzieja.”
Nagle nabożeństwo się skończyło, a oczarowany Ben nie zdążył wybiec przed innymi. Gdy przedzierał się przez tłum, poczuł czyjąś rękę na ramieniu. To był ksiądz. Zadał mu pytanie:
– Czyim dzieckiem jesteś?
W kościele zapadła głęboka cisza. Po chwili na twarzy księdza pojawił się radosny uśmiech i wykrzyknął:
– Wiem czyim dzieckiem jesteś! Rodzinne podobieństwo nie może zmylić! Jesteś dzieckiem Boga!
Mówiąc to ksiądz poklepał Bena po plecach i powiedział:
– To twoje dziedzictwo sprawiło, że się tu znalazłeś, chłopcze! Teraz idź i bacz, byś żył zgodnie ze swym pochodzeniem.
Wiele, wiele lat później Ben Hooper został kandydatem, a następnie wygrał reelekcję na gubernatora stanu Tennessee.
Odkąd z dziecka nieznanego ojca został dzieckiem Króla, wszystko w jego życiu się zmieniło, bo zmieniła się jego postawa, wyobrażenie o samym sobie i to dało mu siły.
Zig Ziglar – „Ponad szczytem”, przekł. Karol Walczyna, studio Emka 1995, s. 65