Kiedy jedynym problemem jest stres i nerwy.
Pewien lekarz opowiadał o człowieku, który stracił kolejne 9 kg, a w zasadzie nie miał już z czego chudnąć. Marniał w oczach i przyjaciele niepokoili się o niego.
Pewnego dnia, po dwudziestu latach małżeństwa, zmarła nagle jego żona, kobieta energiczna i zdrowa. Przyjaciele zaczęli już myśleć, że w tej sytuacji on wkrótce podąży za nią do grobu. Ale ku ich zaskoczeniu mężczyzna ów odzyskał apetyt i wkrótce był zdrów jak ryba.
Rozmowy z jego znajomymi i rodziną ujawniły, że wychowywała go matka, kobieta niezwykle dominująca. Jego żona okazała się kopią matki. Wszystko w niej było słodyczą i łagodnością tak długo, jak długo trwał miesiąc miodowy. Niestety było to za krótko. Zaraz potem zażądała, aby oddawał jej całą przyniesioną do domu wypłatę, skąpo wydzielała mu pieniądze na własne wydatki i kazała mu się z nich rozliczać. Rządziła nim przez 20 lat. Zrobił się nerwowy i spięty, stracił na wadze, wreszcie zachorował. Co go zżerało? Coś, co uznałby za niemożliwe – nieświadomie buntował się przeciwko tyranii żony. Jej śmierć okazała się dla niego wyzwoleniem, wkrótce powrócił do zdrowia.