Zofia Kossak – Wspomnienia z Kornwalii 1947-1957 Wyd. Lit. 2007,
s. 224/5 Z listu do córki z 1953 r.
[Wspomnienia pisarki z przymusowej emigracji po wojnie z PRL
do Anglii, gdzie przez dziesięć lat działała jako farmerka.]
„[…] założę się z każdym przodownikiem [pracy w PRL], że nie pracuje tyle ile my obecnie. Dwoje biednych starych ludzi, byłych intelektualistów, którzy muszą obrządzić i nakarmić: dwie krowy, trzy cielęta, pięć opasów, cztery świnie, 22 owce, 28 jagniąt ( z których trzy karmi się butelką w domu,..) 84 kury, dwa koty, dwa psy. Wszystko zadbane, oswojone, rozpuszczone. Mamy 40 akrów ziemi, nawozy do rozsiania, żywopłoty do obcinania, ogród do obsadzenia, dom do sprzątania, no i gotowanie i mycie jaj i mniejsze przepierki. To chyba dosyć? Ostatnio owce się kociły i przez bite sześć tygodni Ojciec wstawał dwa razy co noc, o pierwszej i o czwartej.
Dobre strony tej harówki: zdrowie Ojca coraz lepsze ( cisza, spokój, z dala od stosunków emigracyjnych, które są coraz gorsze. (Nieuleczalna histeria). Niezależność. Jest się zależnym od pogody i od zwierząt, nie od ludzi. Co jest bardzo ważne.”
[s. 228 z listu do córki i zięcia]
„..cztery cielaki nazywają się Centurion, Almanzor, Otello i Rinaldo. Te szumne imiona to ostatni ślad humanizmu w naszym obecnym życiu.”