Zofia Kossak – Wspomnienia z Kornwalii 1947-1957, Wyd. Lit. 2007,
s. 211 Z listu do córki
[Wspomnienia pisarki z przymusowej emigracji po wojnie z PRL
do Anglii, gdzie przez dziesięć lat działała jako farmerka. Tu już po decyzji powrotu do kraju.]
„Likwidowanie farmy acz pomyślne, kosztowało nas wiele przykrości. Te wszystkie zwierzaki takie dobre i ufne, które za nic nie chciały odchodzić i ryczały, oglądając się na Ojca [męża Autorki]. Jedna cielica wyrwała się i wpadła za Ojcem do kuchni (sic!), przyciskając się i mucząc; nie daj mnie zabierać!
A wczoraj ku prawdziwemu naszemu wzruszeniu, krowa (Sroka) [– bo wszystkie zwierzęta pp. Szatkowskich miały imiona] i cielica kupione [od nas] do Billacott o dwie mile stąd, przeszło dwa tygodnie temu, wróciły do Trossel i rzuciły się na Ojca, porykując z radości: Gospodarzu, jesteśmy!
Nie chciały za nic odejść, gdy właściciel po nie przybiegł i musiał je okładać kijem, a my schowaliśmy się, by tego nie widzieć.
I niech kto powie, że bydlę nie ma rozumu, pamięci, uczucia! „