W rocznicę zabójstwa prezydenta Starzyńskiego

Jak zginął prezydent Stefan Starzyński

            Znowu sięgam do znakomitej książki Tomasza Szaroty „Tajemnica śmierci Stefana Starzyńskiego”, żeby w prawdopodobną (z braku potwierdzenia ze strony Niemców, bo dokumenty zniszczyli) rocznicę jego zabójstwa, przypomnieć doniosłe słowa świadka.

            Tym razem świadkiem był Jan Mazurek, więzień obozu w Dachau, który pełnił funkcję kucharza w baraku SS-mańskim. Szczęśliwie przeżył wojnę i  przekazał swoją bezcenną relację dziennikarzowi Jackowi Wołowskiemu (czyli Stanisławowi Sachnowskiemu).

            Stwierdził, że prezydent Starzyński przybył do Dachau pod koniec roku 1940 i umieszczony został w bunkrze nr 13/14, w celi nr 11. Ów bunkier, leżący o trzy kilometry od właściwego obozu, w tzw. dzielnicy Allach (obecnie wcielonej do Monachium),” to willa mieszkalna przerobiona na więzienie. Willa otoczona była drutem kolczastym oraz murem. Pilnowało jej trzydziestu SS-manów, którymi dowodził dr medycyny w stopniu kapitana, Leisman albo Leyman.

            Regulamin w bunkrze był specjalnie surowy. Więźniów wypuszczano na spacer raz na dwa miesiące. Posiłek podawano im przez otwór w drzwiach. Nie wolno im było ani pisać, ani  czytać. Na stronę wyprowadzano ich tylko raz dziennie. Ponieważ okna były zamurowane, w celach co pół minuty zapalano i gaszono światło. Wyłączniki elektryczne były w związku z tym połączone ze specjalnymi automatycznymi aparatami. W bunkrze umieszczano więźniów specjalnej kategorii.”

            W połowie 1942 roku Starzyńskiego po raz pierwszy wywieziono do Berlina na przesłuchanie. Mazurek wie o tym, gdyż tego dnia pod nr 11 nie dostarczono posiłku. Kiedy po 2 tygodniach więzień wrócił, kucharz słyszał jak SS-mani, rozmawiając ze sobą, mówili: Jest uparty, ale nasz Führer sobie z nim poradzi.[…]

            Z podsłuchanych rozmów Mazurek wywnioskował, że Starzyńskiego wzywano (bo był w Berlinie dwa razy), by uczynić mu jakieś propozycje. Domysłami podzielił się z więźniem, Józefem Grudą, który tego dnia – w pierwszych dniach października 1943 r. – nosił kocioł z zupą z obozu do bunkra. Przed samym wyjazdem Starzyński wezwany był do blokführera doktora Leismana, który zrobił mu kilka zastrzyków. SS-mani śmiali się, że Starzyński, powołując się na prawo międzynarodowe, protestował przeciwko zastrzykom.     
            15 października Starzyński powrócił z drugiego przesłuchania w Berlinie. Wtedy włączono mu do celi megafon, przez który dniem i nocą nadawano jego patriotyczne przemówienia z okresu obrony Warszawy, nagrane na płycie. SS-mani mówili między sobą: „Odmówił.”

            [Nie poszedł na żadną współpracę, podobnie jak Rowecki i – po wojnie już, z komunistami –  gen. Fieldorf.]

            „17 października cela nr 11 opustoszała.  Prezydent został wyprowadzony z celi. Przeprowadzono go na dziedziniec, gdzie kazano mu wykopać grób. Gdy wykopał, odczytano mu wyrok, po czym padła salwa.”  

                                                                         [s. 176-178]