cz. 2
Przyjrzałam się dokładnie infantce na obrazie Las Meninas; tu buzia małej Margarity ma kolorki i skrywa jakby pewną figlarność. Nie widać smutku jak na portrecie wiedeńskim, gdy była już starsza.
I okazuje się, że malarz w tym wypadku trafił w dziesiątkę. Przynajmniej wynika to z materiałów na jakie całkiem niedawno natrafiłam w szczątkach swego archiwum – dawnych notatek z lektury.
Oto dwóch hiszpańskich historyków wydało w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku w Madrycie nieznane listy króla Filipa IV. Listy z których wynika, że mała Margarita była żywym srebrem, a przy tym dziewczynką o dużym poczuciu humoru, radosną i lubiącą żarty. Także sam Filip IV, wyniosły sztywniak zarówno na portretach Diega, jak i w relacjach świadków, król zimny, na domiar złego brzydki, rudy, zezowaty i z wysuniętą do przodu dolną szczęką Habsburgów, (czego miłosierny pędzel artysty nigdy nie pokazuje), słowem i ten jaśnie pan zyskuje przy bliższym poznaniu.
Król ten odsłania w opublikowanej korespondencji inną stronę swojej natury; kiedy w gronie najbliższej rodziny zrzuca z siebie gorset etykiety i maskę władcy połowy świata, gdy zapomina o ceremoniale, zamienia się w całkiem normalnego człowieka o ludzkich odruchach: bawi się z dziećmi, a nawet potrafi się głośno śmiać. Margaritę nazywa ciepło małą istotką, swoją radością, a także wielką żartownisią.
Tak więc królewna wcale nie była smutna i nieszczęśliwa. Okazuje się, że chociaż nakazy ceremoniału i etykiety na portretach ją usztywniły, jednak w życiu nie pozbawiły wrodzonego temperamentu. Z wszelką pewnością nie znosiła godzin pozowania i narzuconej długotrwałej powagi. Można mieć nadzieję, że jej rodzeństwo też nie należało do swego rodzaju męczenników epoki.
A czego z tych stosunkowo niedawno odkrytych listów możemy się dowiedzieć o mistrzu Velasquezie?
Otóż król narzeka, że Diego jest zbyt powolny, że jedynie obiecuje, że obraz wkrótce ukończy, a tymczasem to malowanie trwa i trwa. Że wymaga bardzo długiego pozowania, a przecież on, król, nie ma na to czasu, ani cierpliwości.
Ja inaczej odczytuję biadolenia monarchy, zdecydowanie na korzyść malarza; z tych utyskiwań wynika bowiem, że Diego był niezwykle od siebie wymagający, staranny, cierpliwy, perfekcyjny w swoim fachu. Natomiast króla posądzam o jakieś zaniki pamięci – przecież to głównie z jego powodu malarz nie miał kiedy chwycić za pędzel, by wykończyć obrazy. Przecież to sam Filip IV, mianując go coraz to ważniejszym dworzaninem, (na koniec kwatermistrzem dworu), obciążonym coraz to bardziej czasochłonnymi obowiązkami, uniemożliwiał mu malowanie.
Czy Filip IV naprawdę wierzył w to, że jeśli wyróżni artystę funkcją np. pierwszego pokojowca z zaszczytnym obowiązkiem spędzania nocy u drzwi królewskiej sypialni, to zamieni go w wybrańca losu? Albo jeśli Velasquez będzie musiał zapewnić w podróży dworu wikt, spanie, ogrzewanie, kotary, meble, dywany itp. itd. królowi i jego orszakowi złożonemu z kilkuset osób, to będzie jeszcze w ogóle pamiętał, że jest malarzem?
Czy zdobywanie drewna na opał, prowiantów, tkanin do dekoracji, lokum dla wszystkich w drodze, to jest najlepsze zajęcie dla jego talentu? Ile jeszcze pięknych dzieł mógłby po sobie zostawić, gdyby nie owe „zaszczyty” dworskie.
Obraz „Las Meninas” powstał cztery lata przed nagłym odejściem Mistrza z tego świata, katastrofą jaka go dopadła właśnie po tygodniach harówki jako kwatermistrz. Wprawdzie wzorowo wypełnił swój obowiązek, ale serce nie wytrzymało; zmarł w 1661 r. na zawał.
Zdaję sobie sprawę z tego, że moje pretensje do Filipa IV są anachroniczne. Że nie mogę wymagać poczucia demokracji od człowieka od dziecka wychowywanego w kulcie swej boskiej osoby i w świecie ustalonej raz na zawsze świętej hierarchii. Ale znam z historii przykłady o wiele mądrzejszego mecenatu, choćby Filipa II, jego dziadka, i mimo wszystko mam do niego żal. W moich oczach tylko odrobinę zyskał dzięki odnalezionym po wiekach listom.
A oto ich dwie edycje:
Antonio Moreno Garrido, La infanta Margarita de Las Meninas en un epistolario de Felipe IV, Madrid 1984
Antonio Moreno Garrido, M.A.Gamonal Torres, Velasquez y la familia Real a través de un epistolario de Felipe IV, Madrid 1988.