SYN SZEWCA; 2
Drugi wielki syn szewca, to – wędrując w głąb historii – Christian Andersen, Duńczyk, urodzony w 1805 r., zmarły w 1875, twórca znanych wszystkim dzieciom tego świata oryginalnych i mądrych bajek, tłumaczonych na wszystkie języki. Bajek, w których bohaterami są często właśnie te nisko urodzone, cierpiące biedę i pokrzywdzone przez los dzieci.
Ojciec przyszłego bajkopisarza należał do typów raczej rzadko spotykanych wśród szewców: u nas się mówiło „pije jak szewc”, a w wypadku Andersena należałoby powiedzieć „czyta jak szewc”. Był inteligentny i wszechstronnie oczytany, a poza tym uwielbiał teatr. Ciułał grosiki, żeby raz na rok z żoną i synem pójść do teatru. A ponieważ mały Christian miał podobne upodobania, zbudował mu teatrzyk kukiełkowy, żeby synek mógł w nim urządzać swoje przedstawienia. I urządzał.
Wkrótce jednak, kiedy Christian miał zaledwie siedem lat, ojciec wyruszył na front pod komendą Napoleona, jako że Dania opowiedziała się za francuskim cesarzem. Powrócił z wojny kaleką i z nasiloną depresją. Schorowany, zmarł rok po powrocie z frontu, w wieku zaledwie 34 lat. Bajka o „Dzielnym ołowianym żołnierzyku” opowiada częściowo właśnie o nim.
Owdowiała matka podejmowała się rozmaitych robót, żeby utrzymać siebie i syna; najczęściej wynajmowała się do prania bielizny w lodowatej rzece. Ponieważ przeraźliwie przy tym marzła, zaczęła się ratować alkoholem i wpadła w chorobę alkoholową. Wtedy czternastoletni Christian opuścił swój dom i podjął wieloletnią żebraczą włóczęgę od miasteczka do miasteczka, aż wreszcie dotarł do wymarzonej Kopenhagi. Tu krążył od domu do domu, stukając do wielu drzwi i opowiadał chętnym, a czasem też odgrywał, wymyślone przez siebie historie, za co otrzymywał parę groszy, albo nadal żebrał.
W końcu zainteresował się nim jakiś wykształcony człowiek; odkrył talent w niezwykłym włóczędze. Wziął go pod opiekę i załatwił mu pisanie tekstów dla teatru. I tak się zaczęła pisarska przygoda Andersena.
Jako dorosły, kiedy tylko uzbierał trochę grosza, podróżował, uwielbiał dalekie wyprawy, trawiła go ciekawość świata. Objechał prawie cały świat, został największym podróżnikiem wśród pisarzy XIX wieku – odbył 30 podróży, wszystkie opisał i wiele też zilustrował, jako że miał również talent rysunkowy.
Był niesłychanie pracowity, nawet gdy bawił u kogoś z wizytą, jego głowa i ręce pracowały: nosił zawsze ze sobą nożyczki i robił piękne wycinanki, obrazki techniką decoupage – ocalało 400 takich wycinanek.
Jednak sławę zdobył jako autor baśni; w Bibliotece Narodowej w Kopenhadze znajduje się 1835 rękopisów jego bajek. Widać na nich liczne skreślenia i poprawki, co wskazuje na mozół pisania, najwyraźniej nie miał łatwego pióra.
Żył samotnie, choć był bardzo towarzyski i podobno nigdy sam nie spożywał obiadu, zawsze dawał się komuś zaprosić i w podzięce, a także korzystając z obecności słuchaczy, snuł chętnie jakąś opowieść. A wyobraźnię miał potężną.
Miał też, niestety, swojego mola, co go gryzł całymi latami: depresję, rozmaite obsesje i lęki. Skłonność do melancholii, jak dawniej nazywano depresję, odziedziczył po ojcu. Nadto prześladowała go myśl, że zostanie pochowany w letargu, i nosił przy sobie karteczkę z informacją, żeby go w razie utraty przytomności nie traktować jak zmarłego, bo on tylko zemdlał. Bał się też śmiertelnie pożaru i zawsze nocując w hotelu, miał przy sobie linę, by w razie czego wydostać się przez okno.
Zmarł w wieku 70 lat (1875), i żegnały go tłumy na uroczystym pogrzebie. Jakiś czas potem dzień jego urodzin – 2 czerwca – ogłoszono Międzynarodowym Dniem Książki dla Dzieci. Tak wzbogacił literaturę światową niezwykły syn niezwykłego duńskiego szewca.