Trzej synowie szewców

           

SYN PIERWSZY

Jeszcze bardzo niedawno w świecie panowała ścisła hierarchia wyznaczona urodzeniem. Pochodzenie było czymś niezwykle ważnym, nieraz decydowało o całym życiu. Dziś młodzi tego ani nie wiedzą, ani nie umieli by sobie nawet wyobrazić. A przecież przez całe wieki istniał sztywny podział na urodzonych wysoko i nisko. Przed urodzonymi wysoko, drzwi na świat stały otworem – mieli zagwarantowane wykształcenie i znacznie łatwiejszą drogę kariery życiowej. Urodzeni nisko, choć obdarzeni zdolnościami i ambicją, musieli od dziecka o wszystko toczyć bój. A przecież w historii kultury znamy bardzo wielu nisko urodzonych, którzy zapisali się na jej kartach o wiele trwalej od tych, którzy z racji urodzenia mieli o wiele większe możliwości.

            Przyszli mi na myśl trzej znakomici artyści, synowie szewców. Jeden współczesny, drugi sprzed stu lat, a trzeci z wieku XV.  Żaden król, ani książę czy hrabia nie pozostawili po sobie takich skarbów ducha, jak ci trzej ubodzy synowie szewców.

Pierwszy, to Bernard Ładysz, który żył w naszych czasach i mam nadzieję, że nikt mu już pochodzenia nie wymawiał. Ubogi jak mysz kościelna, jednak posiadacz skarbu – głosu, jakim mało kto na świecie całym może się szczycić: głębokiego, pięknie brzmiącego basu. Zmarł niedawno, bo w dobie covidu, latem, tuż po 98 urodzinach, 25 lipca 2020 roku.

Urodził się w Wilnie 24 VII 1922 r, dziś miałby sto lat. Słuch, głos i talent muzyczny odziedziczył po rodzicach, w których ubogim domu często rozbrzmiewał śpiew i muzyka instrumentalna. Trafił do przykościelnego chóru bernardynów „Hasło”,  w którym śpiewał razem z szewcami, piekarzami, kaletnikami i innymi wprawdzie nisko urodzonymi, lecz wysoko obdarowanymi; w 1935 roku wygrali ważny konkurs ex aequo ze znakomitym chórem Harfa.

            Jego kariera jest dobrze znana, był wybitnym śpiewakiem operowym, gdzie nie tylko czarował głosem, lecz kreacjami aktorskimi. Występował na całym świecie, partnerował m.in. Marii Callas. Pochowany ze wszystkimi honorami, spoczął w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

            Jakie to szczęście, że mamy Jego nagrania. Mogę bez końca słuchać jak pan Ładysz z żoną śpiewają „Moja matko, ja wiem…” Kliknijcie tytuł pieśni i posłuchajcie, sami się przekonacie jakie to piękne.

c.d.n.