FAZA DRUGA:
Na tym etapie ludzie, którzy pozostawili już za sobą swoje fizyczne ciała, znajdowali się – jak relacjonowali – w stanie życia po śmierci, które można wyrazić jedynie w kategoriach ducha i energii. Uświadamiali sobie z ulgą, że nie umierają w samotności. Bez względu na to, gdzie lub w jaki sposób umarli, byli w stanie poruszać się w dowolnym kierunku z prędkością myśli. Niektórzy myśleli o tym, że ich śmierć zasmuci członków ich rodzin i nagle, w jednej chwili, znajdowali się razem z nimi [..] Inni, przewożeni karetką pogotowia, odwiedzali nagle przyjaciół z pracy.
Odkryłam, że ta faza ma wyjątkowo kojące znaczenie dla ludzi, którzy boleją po śmierci ukochanej osoby, zwłaszcza gdy umarła ona nagłą, tragiczną śmiercią. […] Ci którzy zginęli w wyniku katastrofy samolotowej są tak samo zagubieni, zdezorientowani, jak członkowie ich rodzin. Dlatego w tej fazie mają czas na zorientowanie się, co się właściwie stało.[..]
Wszyscy z którymi rozmawiałam, wspominali także, że w tej fazie spotykali swoich aniołów stróżów, przewodników, czy też – jak często nazywały ich dzieci – kolegów. Opisywali swoje anioły jako przewodników, którzy otaczali ich miłością, a następnie prowadzili na spotkanie ze zmarłymi rodzicami, dziadkami, krewnymi i przyjaciółmi. Był to okres radosnych powitań i uścisków, a także wzajemnego dzielenia się wrażeniami i najnowszymi wieściami.
FAZA TRZECIA:
Prowadzeni przez anioła stróża ludzie, z którymi rozmawiałam, wkraczali w trzecią fazę, przechodząc przez coś, co nazywali najczęściej tunelem lub bramą. Czasami był to most, przełęcz w górach lub piękny strumień; każdy człowiek wybiera sobie taki symbol przejścia, jaki mu najbardziej odpowiada i „stwarza go” za pomocą własnej energii psychicznej, Na końcu przejścia dostrzega jasne światło.
Gdy przewodnicy doprowadzają ich bliżej tego światła, ludzie czują, że emanuje ono intensywnym ciepłem, energią duchową i miłością. Przede wszystkim miłością. Miłością bezwarunkową. Ma ona olbrzymią moc. Zafascynowany nią człowiek odczuwa spokój i ukojenie, ma wrażenie, że w końcu dotarł do domu. Światło jakie widzi jest pierwotnym źródłem energii wszechświata. Niektórzy nazywają je Bogiem, inni – Chrystusem lub Buddą. Wszyscy jednak zgadzają się co do jednego – czują, że ze wszystkich stron otacza ich absolutna miłość.[…] Po wysłuchaniu relacji wielu tysięcy osób opisujących tę samą podróż zrozumiałam, dlaczego nikt z nich nie miał ochoty wracać do fizycznego ciała.
Ci jednak, którzy powrócili, mówili, że przeżycie to wywarło olbrzymi wpływ na ich dalsze życie. Było doświadczeniem natury religijnej. Niektórzy zyskali dzięki niemu wielką wiedzę[…]jeszcze inni zdobyli nowe zrozumienie wielu spraw. Każdy jednak doświadczył tego samego objawienia – obcowanie ze światłem nauczyło go, iż jedynym uzasadnieniem i sensem życia jest miłość.
c.d.n.