Betty Shine, 5

            Zapiski B. Shine związane z doświadczeniem śmierci klinicznej, 2 [s. 144]

                 „Otarcie się o śmierć – pisze Betty –  zmieniło nie jedno życie. Oto przykład [pana] Lena.

„- Ludzie mnie mierzili – opowiadał – dzieci nie znosiłem, więc nigdy nie założyłem rodziny. Żyłem sam, ale samotność mi nie przeszkadzała.  – Przerwał, jakby przywoływał w pamięci dawne czasy.

I tak to trwało do dnia, kiedy zapadłem w śpiączkę. Mam cukrzycę, no i zdarzyło się. I wie pani, gdyby ktoś mi opowiedział tę historię, nie uwierzyłbym w ani jedno słowo, ale – znów się zawahał – prawda jest taka, ze znalazłem się w Niebie. Uwierzy pani? Ja?! W Niebie! Zawsze sądziłem, że Niebo jest wyłącznie dla wierzących.

– A jak się pan tam znalazł?

– Bóg jeden raczy wiedzieć.

– Ale jak to było, leciał pan przez tunel? A potem było światło?

– Nie, nic takiego. Po prostu znalazłem się w Niebie. Oczy mu rozbłysły. – Wokół mnie roztaczała się złocista poświata, jakby naraz świeciło dziesięć słońc, rozsyłających kolorowe promienie. Było mi dobrze. Czułem, że ogarnia mnie szczęście. Ale nic za darmo…

– Co pan chce przez to powiedzieć?

– Szczęście ma swoją cenę i tę cenę przyszło mi zapłacić. Oto po chwili znalazłem się w jakiejś wielkiej sali, a na ekranie ujrzałem coś jakby film z całego mojego życia. I to było straszne. Obrazy goniły jeden z drugim, a każdy kolejny był gorszy od poprzedniego. Widziałem ludzi, których skrzywdziłem. Potem ekran znikł, a mnie powiedziano, że muszę spłacić dług wobec tych ludzi. Nie rozumiałem, jak mam to uczynić, ale w następnej chwili ocknąłem się w szpitalu.

Gdy wyzdrowiałem, uświadomiłem sobie, że zaszła we mnie ogromna zmiana. Pozyskałem grono przyjaciół, ożeniłem się. Moja wybranka miała dorosłe już dzieci, więc rychło doczekaliśmy się wnuków. Są cudowne i bardzo je kochamy. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, jak puste i jałowe wiodłem życie przed chorobą.

– A tam, gdzie pan był, czuł pan miłość?

– Ależ tak, oczywiście, choć wcześniej w ogóle nie znałem tego uczucia. Ale znam je teraz – uśmiechnął się. Myśli pani, że oszalałem?

– Daleka jestem od takiej myśli, zwłaszcza że słyszałam wiele podobnych historii od ludzi, którzy otarli się o śmierć.