Poświąteczne refleksje w dobie covidu 19
Tak sobie myślę, że ateista też uznaje świat niewidzialny. Najlepszym dowodem jest to, że w dobie covidu nosi maseczkę, a czasem nawet dwie. Broni się przed niewidzialnym przecież wirusem, bo zaufał tym, którzy tego wirusa zobaczyli pod mikroskopem. Sam nic nie widział, ale zaufał tym, którzy widzieli.
Ze Zmartwychwstaniem Jezusa jest podobnie.
Na zobaczenie Boga nikt jeszcze przyrządu nie wynalazł, trzeba taki dopiero odkryć. I współczuję tym, którzy jeśli czegoś sami nie zobaczą, to nie uwierzą. Ani też, jak w tym wypadku, nie zaufają tym, którzy widzieli. A przecież apostołowie nie zmyślili Zmartwychwstania; to byli ludzie twardo stąpający po ziemi, z pewnością nie należeli do fantastów.
Współczuję ateistom, ludziom „niewidomym na duszy”, według określenia Matki Czackiej, niewidomej założycielki Lasek. Współczuję tym bardziej, że długo sama do takich należałam. Nie wiedziałam, że aby uwierzyć w istnienie Boga trzeba zrezygnować nie tylko z oczu, trzeba na trochę zawiesić na kołku wszystkie zmysły, uzbroić się w pokorę i podjąć próbę rozpoznania własnego wnętrza.
Stwórca bowiem nie pozostawił nas samym sobie i tak jak w głowie żurawia czy gołębia umieścił niezwykły instrument umożliwiający ptakom nawigację, tak w głębi naszej istoty ukrył możliwość nawiązania kontaktu ze Sobą. Ona jest w nas wmontowana, ale odkrycie jej wymaga wysiłku, trzeba wejść na ścieżkę duchową, bo to jest ta sfera bliska Bogu. I dobrze jest zaopatrzyć się w pewne pomoce, a wielką pomocą jest tu medytacja i Pismo Święte. A wtedy poszukujący nie będzie już musiał wierzyć innym na słowo, sam doświadczy obecności Boga.
Nadejdzie taki wspaniały dzień, kiedy jak zapisał prorok Izajasz, Twoje uszy usłyszą słowa rozlegające się za tobą: To jest droga, nią idźcie! [Iz.30, 21]
I to będzie prawdziwe zmartwychwstanie.
P.S. Skoro wspomniałam tu o medytacji, chciałabym jeszcze dodać kilka słów. Otóż u nas medytacja oznacza, że ktoś się nad czymś głęboko zastanawia.
- – Medytuję – powiada – jakby tu kupić mieszkanie…
- Ja mam na uwadze zupełnie inną medytację, podczas której znikają wszystkie myśli i człowiek doznaje wyciszenia.
- Wiadomo, że jest wiele szkół medytacji, ale ja chcę tu przekazać zainteresowanym niezwykle proste wskazówki, jak wejść w taki stan ciszy.
- Usiądź prosto. Zamknij oczy. Utrzymuj wzrok na szczycie głowy. Weź bardzo mały oddech i licz każdy wdech i wydech. Następnie spokojnie go obserwuj, czując ciężar i pulsację. Jeśli robisz to z całego serca, usłyszysz stały boski dźwięk, jak dźwięk konchy docierający gdzieś z daleka. Zobaczysz przydymione mlecznobiałe światło. I tak trwaj z bezruchu.