O tempora, o mores!

                            O tempora, o mores!   3

Zasłyszane, autentyczne.

W pewnej prywatnej warszawskiej szkole podstawowej skończyła właśnie naukę Zosia X. Z angielskiego Zosia dostała piątkę i taki stopień miał figurować na  świadectwie ukończenia ósmej klasy.

 Rodzice jednak nie mogli się pogodzić z tak słabą oceną; uważali, że ich córka z pewnością zasługuje na szóstkę. Nie spytali Zosi, jak jej poszedł egzamin, ile pracy włożyła w naukę przed egzaminem, jak ona sama siebie ocenia, nic z tych rzeczy. Siedli i napisali pełen pretensji długi elaborat do dyrekcji z żądaniem zmiany stopnia na wyższy.

W podaniu argumentują to …pochodzeniem córki. Arystokratycznym? Bynajmniej! Zosia jest jednak dzieckiem rodziców-absolwentów wyższych uczelni, mało tego – oboje pochodzą z inteligenckich rodzin, więc ich córka, z takiej rodziny i po prywatnej szkole, musi być lepsza w angielskim od jakiegoś chłopskiego dziecka ze wsi, czy dziecka robotnika. I jest czymś niedopuszczalnym sytuacja, że jakieś chłopskie czy robotnicze dziecko z szóstką z angielskiego dostanie się na podstawie świadectwa do dobrego liceum, a ich córka z piątką – odpadnie. To niesprawiedliwe! To nie do przyjęcia!

Obszerne podanie z tak solidnym uzasadnieniem zostało rozpatrzone przychylnie; Zosia dostała szóstkę. Już nie grożą jej dzieci chłopskie ani robotnicze na starcie do liceum.

Co tu dodać? Wypada jedynie westchnąć o tempora, o mores!  

Bo przecież rodzicom, ani tym bardziej dyrekcji szkoły, stopnia już postawić nie można.