PALMIRY

[9 czerwca, pomyłkowo, pod tytułem innego wpisu, ten tekst komputer już opublikował.]

To już 83 rocznica śmierci mego Ojca, aktywnego działacza Podziemia; 20 i 21 czerwca 1940 roku, w jednej z pierwszych bestialskich egzekucji na terenie Puszczy Kampinoskiej, Niemcy zabili setki osób, a wśród nich wielu nauczycieli, inżynierów, adwokatów, lekarzy, naukowców, księży, słowem przedstawicieli warszawskiej inteligencji, która była w oczywistej opozycji wobec okupanta, więc skazana na zagładę.

Ukryty w zaroślach obserwował egzekucję odważny leśniczy, pan Herbański, i po odjeździe śmiercionośnej ekipy, oznakował drzewa przy dołach z zabitymi. Dzięki temu po wojnie udało się dokonać ekshumacji, a wśród ofiar znaleziono też mojego Ojca, poszukiwanego przez Mamę przez kilka lat.

Kiedy rozmyślałam nad strasznym losem tych nieszczęśników, napisałam wiersz, kierując do Boga gorzkie pytanie:

Czy ten niemiecki żołnierz
który wiązał memu Ojcu
czarną przepaskę na oczach
i ten, który go prowadził
i ten, który do niego
i do wielu skrępowanych
w niekończącym się szeregu
strzelał
też miał wygrawerowane
na klamrze od pasa
Gott mit uns?
 Bo przecież
w każdym zabijanym
strzelał
do Ciebie, Boże