Piotr Czajkowski, 4

Mijały lata. Mimo stałej psychicznej udręki, Czajkowski okresami dużo komponował, najlepiej odpoczywam przy pracy – pisał. Potrzebuję pracy jak powietrza. Tylko że samo pracowite powietrze już mu nie wystarczało: coraz więcej pił. Nie potrafię się bez tego obyć – zwierzał się w dzienniku. Niebawem ukończę 44 lata. Żyję już tak długo, a tak niewiele dokonałem. Nieodstępna towarzyszka życia, depresja, często uniemożliwiała mu twórczość, nasilała też wyrzuty sumienia: Cóż za potwór ze mnie! Oby Bóg wybaczył moje grzeszne uczucia! – pisał w dzienniku wiosną 1884 roku.

W 1886 roku zdobył się na odwagę i wielki wysiłek: on, który śmiertelnie się bał obcych ludzi i tłumu, dał się namówić i stanął za pulpitem dyrygenckim, by poprowadzić orkiestrę najpierw w Moskwie – a była to opera „Trzewiczki”, następnie w Petersburgu koncert kompozytorski i dyrygencki, i na koniec wyruszył na tournée po Europie. Wszędzie odnosił sukcesy, osobiście spotykał się z wielką życzliwością, a jego muzyka – z entuzjazmem publiczności. Występował w masce pewnego siebie eleganckiego dżentelmena. Nikt nie wiedział, ile go to wszystko kosztuje, ile potrzebuje wtedy alkoholu i że sięga też po zastrzyki z morfiny, by uśmierzyć bóle żołądka.

Co do recenzji, przeważały przychylne. Pamiętamy łzy Tołstoja przy słuchaniu I Kwartetu smyczkowego, o którym pisarz pisał „Ta muzyka wprawiła mnie w stan odurzenia, który ogarnął me ciało niby trzęsienie ziemi”. Wszakże zdarzały się złośliwe , kiedy np. o Koncercie skrzypcowym D-dur op. 35 napisał znany rosyjski krytyk, że to „muzyka cuchnąca.” Dziesięć lat potem, w 1888 r. przy okazji V Symfonii Czajkowski się dowiedział, że jego muzyka jest ”pozbawiona charakteru i pospolita.” Na szczęście były to głosy nieliczne, a tłumił je entuzjazm publiczności, jak np. przy balecie „Jezioro Łabędzie”, czy operze „Eugeniusz Oniegin” do słów Puszkina.

Po czterdziestce Czajkowski był nieustannie chory. Depresja, nerwicowe bóle żołądka, a jak się okazało także wrzód żołądka, poważne dolegliwości refluksowe, które przy tych litrach wypijanego alkoholu nie dziwią, ale co go zmuszało do spania w nocy na siedzący, odczuwał też bóle – jak mu się zdawało – serca i duszności, ale palenia  również nie zamierzał rzucić, a wszystko to wynikało z potwornie napiętych nerwów, konfliktu wewnętrznego w związku z uprawianym homoseksualizmem. Całe życie musiał starannie ukrywać swoje skłonności, dręczył go z jednej strony lęk przed ujawnieniem swoich związków, a z drugiej -wstyd z ich powodu i poczucie grzechu. Uciekał w samotność, którą źle znosił, a jednocześnie za którą tęsknił. Tymczasem jego zawód sławnego muzyka i dyrygenta, zmuszał do kontaktowania się z ludźmi i to z obcymi, których się całe życie bał. Kiedy w międzynarodowym środowisku artystycznym odgrywał pogodnego i eleganckiego dżentelmena, zawsze adorowanego gronem zauroczonych dam, w tym samym czasie po koncercie pisał w dzienniku że najchętniej ukryłby się w pustelni. A z braku takowej sięgał po kolejną butelkę…

Piłem na umór. Z trudem utrzymywałem pióro w ręku – zapisał w dzienniku w 1886 r. Liczne zapiski świadczą, że w ostatnich kilkunastu latach życia, upijał się do nieprzytomności.

W takim stanie odbywał intensywne tournée po Europie, wieczorami koncertując zawsze z sukcesem, a nocami upijając się na trupa. Kiedy w 1889 r powraca z wyczerpującego tournée po Europie z towarzyszeniem nieodłącznej butelki, pada bez sił. Nie widywać się z nikim, nie wiedzieć o niczym, tylko pracować, pracować, pracować[…] Za tym właśnie tęskni moja dusza.

I wyjeżdża znowu do Włoch, gdzie we Florencji w ciągu sześciu tygodni pisze „Damę Pikową” do słów Puszkina. Kiedy opera ta zostaje w Petersburgu przyjęta z entuzjazmem, decyduje się na wyjazd za ocean i wyrusza do Stanów Zjednoczonych. Tam też odbywa triumfalne tournée, i to po wielkiej Ameryce.

24 kwietnia 1891 roku New Herald pisze o muzyku w recenzji: „Czajkowski to wysoki, stateczny, dobrze zbudowany, interesujący mężczyzna, dobiegający sześćdziesiątki”. To, co w tej notatce najprawdziwsze, to to, że wygląda na 10 lat więcej niż ma. Podobno bardzo się zdziwił, że tak go ludzie widzą.

Kiedy wraca do kraju, przy okazji koncertów w Odessie, w 1893 r. pozuje malarzowi. Kuzniecow wykonuje świetny portret, ukazujący kompozytora jak żywego. Tyle że 53-letni siwy, przystojny mężczyzna, istotnie wygląda na przydzieloną mu w Ameryce sześćdziesiątkę. Znajomy rysownik, spotykając go w tym czasie po wielu latach, wyznał: „Postarzał się tak bardzo, że poznałem go wyłącznie po błękitnych oczach. Pięćdziesięcioletni starzec!”

I nadal go nosi po świecie. Tym razem wykonuje koncert w Londynie, a w Cambridge otrzymuje doktorat honoris causa. Wszystkie te wyrazy uznania, zaszczyty nie przynoszą mu radości. Zżera go tęsknota za domem, zabijają lęki przed ludźmi – czuje wprost nienawiść do obcych – jak pisze w dzienniku, lęka się śmierci, ma bóle brzucha, bezwład nóg – słowem nic nowego, ciągła udręka. Komponował wtedy VI Symfonię nazwaną Patetyczną i napisał w dzienniku: w mojej nowej symfonii jest takie miejsce, które –jak sądzę – oddaje to jak należy – „to”, czyli tęsknotę, bóle, stałą rozterkę i całą tę splątaną duchowość artysty. To moje najlepsza kompozycja – dodał.

Na początku listopada, akurat w święto zmarłych, 2 listopada 1893 roku, nadchodzi dzień, kiedy dopełnia się miara cierpienia. Tego dnia rano Czajkowski narzeka na ból żołądka, źle się czuje. Biegunka, torsje, wysoka gorączka. Wygląda na to, że niebacznie się napił surowej wody z karafki i zaraził cholerą, czającą się w Newie, do której trafiały miejskie ścieki, w rezultacie rzeka co roku sprowadzała na mieszkańców Petersburga zarazę. Bardzo cierpi. 5 listopada traci przytomność, a nazajutrz o godzinie 3 nad ranem, umiera. Ma lat 53.

Długi czas panowało przekonanie, że istotnie, zabrała go cholera, chociaż brak było typowych jej objawów i co dziwne – nie zastosowano żadnych rygorów przewidzianych prawem przy zarazie, żadnych środków ostrożności. Nie odseparowano go ani jako chorego, ani jako zmarłego, dopuszczono chętnych do pożegnania genialnego muzyka.

W przekonaniu o takiej właśnie przyczynie zgonu, utwierdziła biografów dokładna relacja świadka, rodzonego brata zmarłego, Modesta. Także lekarze potwierdzili tę diagnozę. Ale czy tak wyglądała prawda?

                                            c.d.n.