Wspomnienia wojenne

            Zbliża się kolejna rocznica wielkiej egzekucji czerwcowej w 1940 roku na Palmirach, w której wśród setek pomordowanych zginął także mój Ojciec, 33-letni prawnik, aktywny działacz podziemia.

Z tego powodu pragnę umieścić w swoim blogu wspomnienia Mamy, jakie pod koniec życia spisała, uzupełniając je o zeznanie pani Janiny Gruszkowej- Pustołowej przed Główną Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, polskiej urzędniczki na Pawiaku współpracującej z podziemiem, świadka organizowania palmirskiej egzekucji.

Cały materiał podzieliłam na osiem części.

Niezwykła wizja

            Wiele lat temu, podczas wspólnej medytacji na treningu jogi, zdarzyło mi się coś niezwykłego. Doznałam zdumiewającej wizji przenoszącej mnie w czas wojny.

            Oto trafiłam na Pawiak i ciemnym korytarzem szłam w stronę celi, w której uwięziono mego Ojca. Gestapo aresztowało go w marcu 1940 roku. Teraz  stanęłam na progu opustoszałej celi, bo zobaczyłam w półmroku  tylko swego Ojca i obok jakąś kobietę. Ojciec trzymał rękę na jej ramieniu i zwracając się do mnie, powiedział:

– Powiedz Matce, że już jesteśmy razem – i wtedy zrozumiałam, że to jest pani Janina Gruszkowa, i że zmarła.

Byłam wstrząśnięta i wybiłam się z medytacji. Mamie powiedziałam, że miałam dziwny sen: byłam na Pawiaku, widziałam się z Tatą, który stał koło pani Janiny i prosił, żebym Mamie powiedziała, że pani Janina jest już z nim.

Mama spojrzała na mnie zdumiona i po chwili powiedziała:

– Właśnie przeczytałam w gazecie nekrolog pani Gruszkowej; już wiem, że nie żyje.

            Kim była pani Janina? W 1939 roku skończyła prawo i została skierowana  na praktykę w więzieniu na Pawiaku. Kiedy weszli Niemcy, zatrzymali ją tam jako aspirantkę straży więziennej, bo takich pracowników potrzebowali. Nosiła więzienny mundur z szerokimi mankietami, za które wsuwała grypsy więźniów lub listy do więźniów, ponieważ współpracowała z organizacją podziemną. Kiedyś zaniosła także memu Ojcu list od Mamy.

Podała mu go, pytając, czy zna to pismo? Ojciec, już poddawany torturom na Szucha, jako oskarżony o czynny udział w organizacji podziemnej, (o czym wiedzieli, bo przyjechali po niego pod eskortą) zląkł się o Mamę, nie zaufał pani Janinie i zaprzeczył.

Chociaż nie udało się Mamie tą drogą nawiązać z Ojcem kontaktu, pozostała w kontakcie z panią Janiną. I od niej się dowiedziała, że szykują jakiś transport i Ojca do niego włączyli. Początkowo pani Janina nie wiedziała, co to za transport, a kiedy już wiedziała, że taki z którego nikt nie wraca, przemilczała. Ponieważ Ojciec też nie wiedział, wysłał gryps, że szykują transport prawdopodobnie na roboty do Niemiec i Mama sześć lat żyła nadzieją, że wróci.

Pani Janina znała listy z nazwiskami skazańców, nie znała tylko miejsca egzekucji, długo utrzymywanego w tajemnicy – Palmir. Egzekucja w której zginął mój Ojciec, 21 czerwca, i ta poprzednia z 20 czerwca, należały do największych.

Pani Gruszkowa miała pewność, że więźniowie pojechali na śmierć, ponieważ widziała, że w konwoju jechała limuzyna prokuratora. U Niemców wszystko musiało się odbyć w majestacie prawa, nawet krwawe bezprawie.

  Niedługo po egzekucji pani Janina odwiedziła Mamę, żeby jej przekazać hiobową wieść. Jednak gdy spojrzała w Mamy przerażone oczy, nie przeszły jej te słowa przez gardło. Powiedziała, że… nie wie, dokąd ich wywieziono.

c.d.n.