1 września 1939

            Wybuch wojny we wspomnieniach Hanny Zborowskiej z Kobuszewskich [„Humor w genach” 2002]

            Początek wojny zbiegł się z wejściem Autorki w dorosłość,  bo wiosną 1939 r. Hania zdała szczęśliwie maturę.

„Pierwszego września obudził nas w Strudze ciężki warkot samolotów. Leciały całymi eskadrami, nad lasem, ku Warszawie. Wybiegliśmy przed dom i spoglądali w chmurne niebo. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam huk bombardowania. Bomby spadały na ukwiecone, najdroższe w świecie miasto. Byliśmy w Strudze, a tam, w Warszawie pozostał nasz ojciec. W jednej chwili zawalił się mój świat, gdzie jeszcze niedawno było spokojnie i bezpiecznie.

Umilkły wdzięczne melodie, odpłynęły w przeszłość wytworne panie i eleganccy panowie. […] Za to jeżyły się kolczaste druty i lufy armatnie, piętrzyły góry gruzu, płonęły domy, a z zieleńców, zamiast kwiatów, wyrastały małe drewniane krzyże. Do kraju i do jego serca, Warszawy, wkroczyła śmierć w szarozielonym mundurze, żelaznym hełmie i podkutych butach.[…]

 […] Jakąż radością było wówczas spotkać kogoś żywego, ocalałego przyjaciela lub znajomych! Ludzie witali się, padali sobie ze łzami w objęcia, a opowieściom o przeżytych okropnościach nie było końca. Ci, którzy przeżyli rozglądali się teraz za zdobyciem pożywienia, dachu nad głową, opału. Szczęśliwcy którym ocalało coś z ubrania zimowego dzielili się z tymi, którym przepadło wszystko. Wspólna niedola łączyła ludzi.

Warszawiacy od pierwszych chwil niewoli organizowali się, mobilizowali siły. Postanowili przetrwać. Nie było szkół średnich ani wyższych, a przecież istniały w podziemiu.[…] Wykłady i egzaminy odbywały się w prywatnych domach. Ukazywały się gazetki podziemne, przekazywane z rąk do rąk.[…] Mieszkańcy kamienic, którzy przez całe lata znali się tylko z widzenia teraz, po godzinie policyjnej, odwiedzali się, zasiadali przy wspólnym stole i omawiali sytuację.

Niemcy kazali pod karą śmierci oddać wszystkie radioodbiorniki i …narty. Warszawiacy palili więc nartami w piecach, a odbiorniki niszczyli. Nie było jednak w Warszawie kamienicy, w której nie działałoby choć jedno radio. Nasłuchiwano wiadomości z Anglii. – Tylko patrzeć, a wojna się skończy.”[…]