Elisabeth Kübler-Ross (1926- 2004)
„Koło życia. Rozważania o życiu i umieraniu”
tł. Jerzy Korpanty, Laurum 1997
Autorka, Szwajcarka z pochodzenia lecz całe życie praktykująca jako lekarz w Stanach Zjednoczonych, żona Amerykanina. Pewnego razu straciła w prywatnym szpitalu stanowisko konsultanta psychiatrii, bo – choć miała pełną świadomość czym to grozi -przyjęła za darmo biedną kobietę wymagającą koniecznie pomocy. Ale nie żałuje wyboru. Cała ta książka, jej autobiografia, pełna jest opisu zdarzeń świadczących o niezwykłym sercu, umyśle i charakterze tej kobiety.
Rozdz. 27, „Życie po śmierci” – s. 244-8
Autorka, dyplomowany lekarz psychiatra, przeprowadziła wywiady z tysiącami pacjentów, którzy przeżyli śmierć kliniczną, co ją doprowadziło do powołania do istnienia nowej dziedziny w medycynie, tanatologii, badającej reakcje towarzyszące człowiekowi umierającemu. W swoich badaniach doszła do „zdumiewającego wniosku, iż śmierć nie istnieje – przynajmniej nie w tradycyjnym znaczeniu. Czułam, że nowa definicja śmierci musi wykraczać poza śmierć ciała fizycznego. Powinna uwzględniać zgromadzone przez nas dowody na to, że człowiek posiada także duszę i ducha, wyższy cel w życiu, […] coś, co wykracza poza zwykłą egzystencję i trwanie, coś, co istnieje nadal także po śmierci.”
Umierający pacjenci przechodzili przez pięć etapów.[…]
FAZA PIERWSZA:
W tej fazie ludzie unoszą się nad swoimi ciałami. Nie ma znaczenia, czy ktoś zmarł na sali operacyjnej, zginął w wypadku samochodowym, czy sam odebrał sobie życie. Wszyscy mówili, że byli całkowicie świadomi tego, co się działo na miejscu zdarzenia, które właśnie opuścili.[…] Przebywali w ciele eterycznym. Widzieli dokładnie, co się wokół dzieje, słyszeli, co mówią inni ludzie, mogli policzyć liczbę lekarzy starających się im pomóc oraz zobaczyć osoby usiłujące wyciągnąć ich z rozbitych pojazdów. […]
W tej fazie ludzie doświadczają także uczucia pełni. Np. jeśli ktoś był niewidomy, odzyskiwał zdolność widzenia. Jeśli ktoś był sparaliżowany, mógł się całkowicie swobodnie poruszać. Pewna kobieta opowiedziała, że tak bardzo rozkoszowała się tym, że może znowu tańczyć, unosząc się nad swoim ciałem, że była naprawdę bardzo przygnębiona, gdy musiała do niego powrócić. To fakt, jedyna skarga jaką słyszałam z ust ludzi, z którymi rozmawiałam, dotyczyła tego, że nie pozwolono im pozostać „martwymi” na zawsze.
c.d.n.