Historia nie do wiary…

Ada Edelman – „Opowieści z biura duchów.  Prawdziwe historie osób, które zbliżyły się do nieznanego”, Wyd. Kobiece 2018

Historia nie do wiary, a przecież prawdziwa

Nie ukrywam, że niepoważny tytuł tej książki mnie trochę zraził, ale kiedy dowiedziałam się z recenzji, że to są w większości relacje osób, które przeżyły śmierć kliniczną, kupiłam ją i przeczytałam z zainteresowaniem. Na początku Autorka przytacza opowieść innego rodzaju, coś, w co naprawdę trudno uwierzyć, a czego prawdziwość potwierdzili świadkowie. Oto ta historia.

s. 27-9

Aleksandra urodziła się jako wcześniak w ósmym miesiącu ciąży. Przez pewien czas przebywała w inkubatorze wyłożonym watą. […] Lekarze bez ogródek poinformowali rodziców, że dziewczynka ma niewielkie szanse przeżycia. Był luty 1949 roku. Polska podnosiła się z wojennej pożogi, a szpitale nie miały specjalistycznego sprzętu. Zdesperowana mama postanowiła, że zabierze Aleksandrę do domu. Oto, co o tym pisze sama Aleksandra:

Miałam myśli dorosłego człowieka. Pamiętam jak przyniesiono mnie do domu. Maleńkie ciałko było zapakowane w jakiś becik i kocyk. Położono mnie na łóżku w sypialni rodziców. Po chwili otwarły się drzwi i do pokoju wszedł mały chłopiec. Przyniósł sanki, które niefrasobliwie oparł o łóżko. Z kieszeni wyciągnął cukierki zapakowane w rożek z szarego papieru.[..] Zastanawiałam się, kto to jest, ale nie czułam z nim szczególnej więzi. Ktoś zawołał chłopca. Głos dobiegał z głębi mieszkania. Chłopiec wziął sanki i wyszedł, a do pokoju weszły trzy kobiety. W jednej z nich rozpoznałam swoją matkę. Przyglądałam się jej bacznie. Poczułam do niej przeogromną miłość. Tego nie da się opisać słowami. Miłość wypełniała nie tylko moje serce, ale ciało. […] pokochałam ją każdym atomem swojego ciała. [..] Wtedy podjęłam decyzję, że połączę się w pełni z tym małym ciałkiem. Tak się stało, a ja pamiętam że na początku było mi w tym ciele bardzo ciasno.

Mimo pesymistycznej diagnozy, Aleksandra przeżyła. Pomimo pełnego połączenia z ciałem jej „dorosła świadomość” utrzymywała się jeszcze przez kilka miesięcy. Podczas spacerów obserwowała przepiękny budynek i pobliski park.

Już jako dorosła Aleksandra opowiedziała matce, co zapamiętała i czego doświadczyła jako niemowlę.

Mama uwierzyła mi, ponieważ opisałam wszystko bardzo wiernie, a część opowieści zilustrowałam rysunkami.[…] Opisałam mamie sypialnię, urządzoną niezwykle oryginalnie i elegancko, wspomniałam wizytę chłopca oraz młodych kobiet.

Mama wiedziała, że nikt nie mógł mi tego opowiedzieć, ponieważ rodzice mieszkali w tym domu bardzo krotko i przeprowadzili się w zupełnie inne miejsce.

Wszystko to działo się na Śląsku Opolskim, gdzie ojciec dziewczynki był kuratorem oświaty, a matka- pracownicą Czerwonego Krzyża kojarzącą rodziny zagubione podczas wojny. Dwie młode kobiety opisane przez Aleksandrę, to były znalezione w bunkrze Niemki, ukrywające się przed radzieckimi żołnierzami.